Piłkarze nożni Wisły Płock w trzeciej kolejce pierwszej ligi dokonali niemalże cudu. Grając od 21 minuty bez ukaranego czerwoną kartką Filipa Burkhadta pokonali 2:1 pretendującą do ekstraklasy Arkę Gdynia. Wydawało się, że trudno będzie przebić dawkę emocji jaką dostarczył już inauguracyjny pojedynek niebiesko-biało-niebieskich z Miedzią Legnica. Tymczasem emocje podczas spotkania z Arką sięgały niemal zenitu. Mecz obejrzało blisko sześć tysięcy kibiców. - Piotr Soczewka powiedział mi, że takiej atmosfery na stadionie nie było od czasów ekstraklasy - stwierdził po meczu bardzo zadowolony zarówno z oprawy, jak i z końcowego rezultatu trener Wisły Marcin Kaczmarek.
- Od dziecka, a jestem wychowankiem Lechii Gdańsk, nie przegrałem jeszcze meczu z Arką jako zawodnik i jako trener z Olimpią Grudziądz i gdy Filip dostał czerwoną kartkę, pomyślałem sobie, że jakbyśmy w tym meczu zremisowali lub wygrali, coś w tym musi być - stwierdził refleksyjnie po meczu szkoleniowiec Wisły.
W pierwszych dwudziestu minutach, rozochocony widać bramką zdobytą spoza środka boiska w meczu w Górnikiem Łęczna, Filip Burkhardt należał do wyróżniających się zawodników na boisku. Był praktycznie wszędzie, a gdy tylko nadarzała się okazja, starał się nękać strzałami Michała Szromika w bramce przyjezdnych. Czerwoną kartkę zarobił w cztery minuty. Najpierw pospieszył się ze wznowieniem gry przed gwizdkiem sędziego, za co ten dość chyba pochopnie ukarał płocczanina żółtym kartonikiem, a potem sfaulował od tyłu w środku boiska rozpoczynającego rajd na bramkę Wisły Radosława Pruchnika. W ten sposób, po bardzo dobrym początku meczu płocczanie nagle w 21 min. stanęli przed nie lada wyzwaniem - grą w dziesięciu przeciwko faworyzowanej Arce.
Szok na trybunach i wśród płockiego zespołu nie trwał jednak długo. Zaledwie trzy minuty później, niefrasobliwość obrońców Arki interweniujących w wydawałoby się niegroźnej sytuacji, wykorzystał zdecydowanym wejściem w pole karne ze skrzydła Paweł Kaczmarek. Widząc dobrze ustawionego w polu karnym gości Marcina Krzywickiego, wystawił mu piłkę na czystą pozycję, a ten pewnie skierował ją do bramki. Gol odebrał w tym momencie jakby wiarę piłkarzom Arki, którzy zagrażali wprawdzie Wiśle, ale jakoś bez przekonania, z czego zapewne wynikało, że strzały na bramkę Daniela Szczepankiewicza, jakoś szczęśliwie mijały cel.
Wreszcie nadeszła 41 minuta, gdy piłkę od chaotycznie atakujących rywali wyłuskał Janusz Dziedzic. Mając obok dwóch partnerów z drużyny, a naprzeciwko tylko jednego rywala i bramkarza Arki zdecydował się na rajd, który wykończył strzałem nie do obrony sprzed pola karnego. Prowadzenie Wisły 2:0 było tak nieprawdopodobnym wynikiem w tym momencie, że goście sami nie wierzyli, że potrafią jeszcze odwrócić losy spotkania. Ale była to dopiero końcówka pierwszej połowy.
W drugiej Arka zagrała zupełnie inaczej. Daniela Szczepankiewicza nękali celnymi już strzałami Brazylijczyk Marcus Vinicius, Arkadiusz Aleksander, Piotr Tomasik, czy Krzysztof Sobieraj. Ze wszystkich jednak opresji, oprócz jednej, płocki golkiper wychodził obronną ręką. Kontaktową bramkę goście zdobyli w 68 minucie kiedy Tomasz Jarzębowski skacząc najwyżej do dośrodkowania z rzutu rożnego umieścił głową piłkę w celu. Była to jednak w pewien sposób kara, za to, że płocczanie, choć przed własnym polem karnym niemalże gryźli trawę, przeszkadzając rywalom, to praktycznie nie wychodzili ze swojej połowy. W napadzie Krzywicki próbował przetrzymywać piłkę, ale rzadko wygrywał pojedynki z pilnującymi go na zmianę Jarzębowskim i Tomasikiem. Płocczanom w drugiej połowie udało się przedostać pod bramkę gości dopiero w doliczonym czasie gry. Ale i tak ostatnie sekundy były bardzo emocjonujące. Goście dwukrotnie wykonywali rzut rożny do którego wyszedł w płockie pole karne nawet bramkarz Arki.
- Jestem dumny dziś ze swojego zespołu - powiedział po meczu Marcin Kaczmarek. - Żałuję, że dłużej nie grało jedenastu na jedenastu zawodników z obu stron, widowisko mogłoby być jeszcze bardziej ciekawe.
- W tym meczu posiadanie piłki niekoniecznie przełożyło się na wynik - stwierdził po spotkaniu trener Arki Paweł Sikora. - Druga bramka była wynikiem wybitnej niefrasobliwości - dodał nie kryjąc pretensji do swoich zawodników za to, że z przewagą jednego piłkarza nie potrafili rozstrzygnąć meczu na swoją korzyść.
Płock, 10 sierpnia
Wisła Płock - Arka Gdynia 2:1 (2:0)
Sędziował jako główny Tomasz Kwiatkowski z Warszawy oraz Tomasz Listkiewicz i Bolesław Rosa.
Bramki: Krzywicki (24.) i Dziedzic (41.) dla Wisły oraz Jarzębowski (68.) dla Arki.
Wisła: Szczepankiewicz - Stefańczyk, Magdoń, Radić, Mysona - Janus, Góralski, Dziedzic (56. Sielewski), Burkhardt, Kaczmarek (72. Grudzień) - Krzywicki (81. Grzelak).
Arka: Szromik - Kubowicz (68. Szubert), Jarzębowski, Sobieraj, Tomasik - Vinicius, Szwoch, Pruchnik, Jamróz (46. Rzuchowski) - Radzewicz (62. Glauber), Aleksander.
Żółte kartki: Magdoń, Radić, Góralski, Kaczmarek, Burkhardt (wszyscy Wisła) oraz Aleksander (Arka). Czerwona kartka: Burkhardt (21.) za drugą żółtą. Widzów ok. 5800.
Pozostałe wyniki III kolejki (piątek/sobota): Olimpia Grudziądz - Puszcza Niepołomice 3:1 (0:0); Stomil Olsztyn - Dolcan Ząbki 1:1 (0:1); GKS Tychy - Energetyk ROW Rybnik 2:2 (2:2); Flota Świnoujście - Górnik Łęczna 1:1 (0:0); Sandecja Nowy Sącz - Miedź Legnica 0:0.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz