Czy nafciarze poddadzą się u siebie? |
Dwa mecze i dwie porażki. To bilans wyjazdu płockich piłkarzy ręcznych do Kielc na dwa pierwsze mecze finału fazy play-off PGNiG Superligi. Drużyna Krzysztofa Kisiela, chcąc odzyskać mistrzostwo Polski, musiałaby wygrać trzy mecze, w tym jeden rozgrywany w hali swoich rywali. Niestety, patrząc na „popisy” nafciarzy w kieleckiej Hali Legionów, można się poważnie obawiać o wynik trzeciego meczu, który ma zostać rozegrany w piątek 24 marca o 18.00.
Orlen Wisła zaczęła drugi mecz w Kielcach bez Ferenca Ilyesa, który w sobotę doznał dość poważnego urazu. Wiele wskazuje na to, że węgierski rozgrywający, który zazwyczaj gra na środku defensywy, już w tym sezonie nie wystąpi. Na domiar złego nie w pełni zdrowy był Bostjan Kavas, narzekający na ból barku.
Nafciarze nie przejęli się jednak kolejnymi problemami kadrowymi. Od pierwszego gwizdka sędziowskiego byli niesłychanie uważni w defensywie, co skutkowało błędami technicznymi gospodarzy. Orlen Wisła tymczasem błędy popełniała stosunkowo rzadko, dzięki czemu powoli, ale systematycznie budowała swoją przewagę.
Po 13 minutach płocczanie prowadzili 8:4. Wszystkie atuty wydawały się być po ich stronie. I w tym momencie zaczęły dziać się mocno niepokojące rzeczy. Sędziowie zafundowali wprawdzie dwuminutowy odpoczynek Michałowi Jureckiemu, lecz płocczanie zamiast spokojnie rozegrać atak pozycyjny i poszukać dobrej pozycji rzutowej, pospieszyli się i stracili piłkę. Do kontrataku pognał Ivan Cupić, a Ivan Nikcević, chcąc zablokować rzut swego imiennika, omal nie wyrwał mu ręki. Dostał dwuminutową karę, chociaż czerwona kartka nie byłaby w tym przypadku dla niego krzywdząca.
Następna akcja Orlen Wisły przyniosła następną stratę i kontrę tym razem nieprzepisowo przerwaną przez Michała Kubisztala. Dwie minuty odpoczynku „Kubła” były równoznaczne z grą w podwójnym osłabieniu. A to była woda na młyn dla gospodarzy, którzy błyskawicznie odrobili straty i zaczęli nadawać ton wydarzeniom na boisku.
Wprawdzie po pierwszych trzydziestu minutach płocczanie mogli mieć jeszcze cień nadziei na uzyskanie korzystnego rezultatu, ale szybko stracili wszelkie nadzieje na sukces. Nie pomogła im nawet kara dwóch minut dla trenera Bogdana Wenty, równoznaczna z opuszczeniem boiska przez jednego z kieleckich graczy.
Gra Orlen Wisły z minuty na minutę wyglądała coraz gorzej. Płocczanie w żaden sposób nie mogli poradzić sobie z miejscowymi. Nie pomogła defensywa 4+2, nie pomogło przestawienie Valentina Ghionei na prawe rozegranie i wpuszczenie na prawe skrzydło Christiana Spanne.
Porażka jedenastoma bramkami w tej fazie rozgrywek chluby płocczanom nie przynosi. Ale co najgorsze, przed trzecim spotkaniem wielkiego finału stawia kielczan w roli zdecydowanych faworytów.
Vive Targi Kielce – Orlen Wisła Płock 36:25 (17:14)
Vive Targi: Losert, Szmal – Jurecki 7, Olafsson, Strlek 7, Buntić 2, Musa 2, Zorman, Cupić 6, Tkaczyk 6, Rosiński 1, Grabarczyk, Stojković 2, Lijewski 2, Jachlewski 1.
Orlen Wisła: Wichary, Sego – Eklemović 3, Kubisztal 4, Kavas 1, Ghionea 2, Twardo, Syprzak 3, Nikcević 2, Toromanović, Wiśniewski 5, Nenadić 2, Chrapkowski, Spanne 3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz