Vive Targi Kielce zwyciężyło Orlen Wisłę Płock 34:27 (13:10) w pierwszym spotkaniu finałowym play-off o mistrzostwo kraju. Mecz obserwował trener reprezentacji Polski, Michael Biegler. Drugi odsłona świętej wojny już niedzielę w Kielcach o godz. 19:00. Vive Targi Kielce niewątpliwie zrobiło pierwszy krok w kierunku obrony tytułu mistrza Polski. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze dwóch wygranych. Można powiedzieć, że tradycji w tym sezonie ligowym stało się zadość, gdyż kolejny mecz tych drużyn zakończył się różnicą siedmiu bramek. Zwycięstwo kielczanom nie przyszło jednak łatwo.
„Świeta wojna” zawsze mobilizuje sympatyków obu zespołów. Kielecka Hala Legionów zapełniła się do ostatniego krzesełka. Miejscowi kibice nie okazali się jednak zbyt gościnni i drużynę przyjezdną powitali gwizdami. Trener Orlen Wisły, Krzysztof Kisiel zdecydował się na dość zaskakujący manewr i do wyjściowego składu nie desygnował Serbów Ivana Nikcevica i Petara Nenadica ani też Valentina Ghioneę. Rumun to najskuteczniejszy zawodnik (25 goli) płocczan, licząc trójmecz w tym sezonie przeciwko Vive.
Orlen Wisła pomna faktu, że gra toczy się również o prawo gry w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów, rozpoczęła w niezłym stylu. Gdyby Muhamed Toromanović i Chrstian Spanne wykorzystali swoje znakomite okazje do zdobycia bramek, początek tego pojedynku w wykonaniu nafciarzy można by zaliczyć do bardzo udanych. Niestety Bośniak i Norweg przegrali swoje pojedynki „oko w oko” ze Sławomirem Szmalem i po pięciu minutach płocczanie prowadzili „tylko” 2:1. Przez pierwszy kwadrans Orlen Wisła była jednak stroną dominującą. Dobrze funkcjonowały zagrania ze skrzydłami i kołem. Swoje z drugiej linii trafiał Michał Kubisztal, a w bramce sprawnością wykazywał się Marin Sego, który uprzykrzył życie szczególnie Ivana Cupicia. Chorwacki skrzydłowy nie mógł znaleźć sposobu na swojego rodaka nie tylko ze skrzydła, ale także z linii siedmiu metrów. Dobra i uważna obrona płocczan pozwoliła wyprowadzić kontrataki i po jednym z nich Tore dał nafciarzom prowadzenie 6:4. Widząc taki obrót spraw, trener Bogdan Wenta po raz pierwszy poprosił o czas
Wenta, mający większe pole manewru wśród rozgrywających, mógł korzystać z kolejnych zawodników i wariantów gry. - Oni nas wyprzedzają, bez dyskusji z sędziami. Szukajmy naszej gry, jak nie to zmienimy na 5:1 – mówił podczas przerwy szkoleniowiec Vive. W tym samym czasie Krzysztof Kisiel zaczął dokonywać roszad w składzie, w wyniku których na boisku zameldowali się Kamil Syprzak i Petar Nenadić na prawym rozegraniu, który od razu dostał indywidualne krycie.
Nieszczęście nafciarzy rozpoczęło się wraz nakładanymi na nich dwuminutowymi karami Dodatkowo nie dopisywało im szczęście. W pierwszej połowie aż czterokrotnie piłka po ich rzutach odbijała się od słupka bądź poprzeczki.
Gdy na ławkę kar powędrowali Adam Wiśniewski i Michał Kubisztal Vive wyszło na pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie 8:7. Sędziowie w tym okresie bardzo chętnie karali zawodników obu ekip dwiema minutami. Los ten spotkał również Syprzaka, co skutecznie wykorzystali obrońcy tytułu, powiększając swoją przewagę do trzech oczek (11:8). Warto zaznaczyć, że w ostatnich dziesięciu minutach pierwszej połowy, płocczanie wędrowali aż pięciokrotnie na ławkę kar, co było główną przyczyną tego, że do szatni zeszli z trzema bramkami straty do gospodarzy. W dodatku pod koniec pierwszej połowy rozegrał się Michał Jurecki, który zaczął trafiać w swoim stylu. Gospodarze schodzili do szatni z trzybramkową zaliczką.
- To jest finał. Przyjechaliśmy do Kielc walczyć do samego końca – zapewniał w przerwie skrzydłowy Orlen Wisły, Adam Wiśniewski.
Zaraz po wznowieniu gry kielczanie powiększyli prowadzenie. Mogło być ono jeszcze okazalsze, ale Cupić po raz drugi tego dnia nie wykorzystał karnego. Wiślacy ani myśleli ustępować pola i dość szybko zniwelowali straty do jednego trafienia. Sego nadal bronił z dużym wyczuciem. W tym momencie wydarzyła się mało oczekiwana przez gości sytuacja. Vive, grające w osłabieniu, wygrało ten okres 2:0. Po akcji Mateusza Jachlewskiego obrońcy tytułu podwyższyli do stanu 21:16. Do końca meczu pozostawało 20 minut. Wiślacy co prawda stwarzali dogodne okazje strzeleckie, ale reprezentacyjną formą popisywał się Sławomir Szmal.
Finałowe minuty zdecydowanie należały już do drużyny Vive. Gospodarze, mając na boisku o dwóch zawodników mniej, popisali się akcją meczu. Tomasz Rosiński zdecydował się na daleką wrzutkę, którą w powietrzu przechwycił i zamienił na gola Krzysztof Lijewski.
Spotkanie długo było wyrównane, długo dostarczało emocji. Języczkiem u wagi okazał się wszechstronniejszy skład kielczan. Każdy zawodnik Vive stwarzał potencjalne zagrożenie bramkowe. Wśród wiślaków takiej prawidłowości już nie było.
Vive Targi Kielce - Orlen Wisła Płock 34:27 (13:10)
Sędziowali: Paweł Kaszubski, Piotr Wojdyr (Gdańsk).
Vive Targi: Szmal - Cupić 8, Lijewski 7, Jurecki 5, Jachlewski 3, Stojković 3, Musa 2, Rosiński 2, Strlek 2, Zorman 2, Bielecki, Buntić, Grabarczyk.
Orlen Wisła: Sego - Kubisztal 6, Ghionea 5, Wiśniewski 4, Nenadić 3, Toromanović 3, Kavas 2, Nikcević 2, Spanne 1, Syprzak 1,Chrapkowski, Eklemović, Ilyes, Twardo.
Widzów: 4200.
Opracowane na podstawie relacji na: zprp.pl i sprwislaplock.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz