Po dwumeczu z MMTS-em Kwidzyn piłkarze ręczni Orlen Wisły na pewno nie mają powodów do samozadowolenia. Ale podobno zwycięzców się nie sądzi, a skoro nafciarze w półfinale fazy play-off mają na koncie już dwie wygrane, to w zasadzie nie należałoby się pastwić nad stylem ich gry. Trudno jednak zupełnie spokojnie przejść do porządku dziennego nad faktem, że drużyna prowadzona przez trenera Krzysztofa Kisiela dała sobie rzucić w dwóch meczach (niewiele tu zmienia fakt, że jeden z nich kończył się dogrywką) aż 70 (SIEDEMDZIESIĄT!!!) bramek.
Nafciarze wyciągnęli właściwe wnioski po sobotnich męczarniach i w niedzielę od pierwszych minut starali się narzucić rywalom swoje warunki gry. Błyskawicznie odskoczyli na trzy bramki, a później spokojnie kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku.
Trener Krzysztof Kisiel, widząc, że jego podopieczni spokojnie radzą sobie z rywalami, nie ryzykował desygnowania do gry Nikoli Eklemovicia, który narzekał na drobny uraz. Dość szybko podjął też decyzję o posadzeniu na ławce Petara Nenadicia, który popisał się dwiema fantastycznymi bramkami, ale delikatnie naciągnął mięsień leczonej przez kilka miesięcy nogi.
Na szczęście bez tych dwóch graczy Orlen Wisła radziła sobie zupełnie nieźle. A co najważniejsze – wciąż utrzymywała przewagę. Wówczas Krzysztof Kisiel próbował różnych ustawień swojego zespołu. Valentin Ghionea biegał na prawym rozegraniu. Na środku drugiej linii pojawił się Adam Twardo, na lewej połówce zaś Ferenc Ilyes. Bez względu na to, w jakim ustawieniu grali, nafciarze systematycznie powiększali swoje konto bramkowe.
Niedzielny mecz zakończył się pewnym, chociaż niezbyt efektownym, zwycięstwem nafciarzy. Po obejrzeniu obu pojedynków nasuwa się jednak przede wszystkim jeden wniosek. Trener Krzysztof Kisiel przez najbliższy tydzień musi skupiać się przede wszystkim na tym, jak uszczelnić blok defensywny. Bo jeśli mu się to nie uda, to może spełnić się marzenie trenera Krzysztofa Kotwickiego, który pragnie obejrzeć jeszcze kilka detali na płockim Starym Mieście.
Sędziowali: Sebastian Pelc i Jakub Pretzlaf.
Orlen Wisła: Wichary – Spanne 3, Kubisztal 8, Kavas 3, Toromanović 1, Nenadić 2, Nikcević 2, Ilyes, Ghionea 7, Twardo, Syprzak 6, Wiśniewski 1, Chrapkowski 1.
MMTS: Suchowicz, Szczecina – Pacześny 4, Mroczkowski, Orzechowski 6, Adamuszek, Rosiak, Nogowski 2, Seroka 2, Klinger 5, Daszek 3, Rombel 2, Łangowski 3, Sadowski 3.
Wynik drugiego półfinału: KS Vive Targi Kielce - KS Azoty Puławy 39:23 (19:14). Stan rywalizacji - 2:0 dla Vive.
Po meczu powiedzieli:
Krzysztof Kotwicki: - Muszę po raz drugi pogratulować przeciwnikom wygranego meczu. Dzisiaj zaczęliśmy trochę za bardzo bojaźliwie i zanim się pozbieraliśmy, to już Wisła nam odjechała. Dobrze się stało, że dogoniliśmy Wisłę i mecz, może nie był na dużym styku, ale nie było też przepaści pomiędzy obiema drużynami, na jaką zapowiadało się na początku. W końcówce przeważyły już walory motoryczne drużyny Wisły. Na koniec chciałbym dodać, że Płock bardzo nam się podoba i bardzo chcielibyśmy w środę jeszcze przyjechać tutaj i zobaczyć pewne detale na Starówce, których nie zdążyliśmy obejrzeć w weekend.
Krzysztof Kisiel: - Jesteśmy zadowoleni z początku. To co wczoraj nam się nie udało, dzisiaj poszło znacznie lepiej. Myślę, że to miało duży wpływ na wynik. Kwidzyn jest zespołem, który nie odpuszcza, gra razem, zespołowo i to było dzisiaj widać. Moi zawodnicy mieli dzisiaj ochotę do biegania, ale czasami popełniali błędy. Te błędy się zemściły i nie podwyższaliśmy prowadzenia do dziesięciu bramek różnicy, tylko się ono zmniejszało.
Przemysław Rosiak: - Postawiliśmy się Wiśle, pokazaliśmy się lepiej niż przed rokiem, gdzie dwa pierwsze mecze nie wyglądały najlepiej w naszym wykonaniu. W tym roku było zdecydowanie lepiej i myślę, że teraz postawimy się w Kwidzynie. Poczuliśmy trochę krwi, pójdziemy za ciosem i mam nadzieję, że wrócimy do Płocka. Na pewno się na naszym terenie nie poddamy.
Michał Kubisztal: - Cieszą nas dwa punkty. Mecz może był nie najpiękniejszy, ale cieszy zwycięstwo. Kwidzyn pokazał kawałek dobrego handballa, że nic za darmo nam nie przyjdzie i każdą bramkę musimy sobie sami wyrwać, sami wywalczyć. Z jednej strony to cieszy, bo te dwa mecze pokazują, że może jednak nie ma takiej przepaści między tą prowadzącą dwójką a resztą ligi, że ta liga może być wkrótce mocna. Teraz jedziemy do Kwidzyna z zamiarem wygrania pierwszego meczu i mam nadzieję, że nam się to uda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz