niedziela, 14 kwietnia 2013

Zrobili co mogli. Puchar dla Vive

FOT. J. STANKOWSKI

Trzecia w tym sezonie odsłona świętej wojny między Płockiem, a Kielcami, tym razem na neutralnym gruncie w Legionowie - finał PGNiG Pucharu Polski przysporzył kibicom nie lada emocji. Po walce do ostatnich sekund ze zwycięstwa i Pucharu cieszyła się ekipa Vive Targi Kielce, która pokonała Orlen Wisłę Płock 28:27. Kielczanie Puchar Polski zdobyli już po raz piąty z rzędu, a dziesiąty w historii tych rozgrywek. Na pocieszenie dla płocczan pozostały tytuły najlepszego bramkarza turnieju przyznany Marinowi Sego i króla strzelców Final Four, z którego cieszył się Valentin Ghionea. W meczu o III miejsce Azoty Puławy pokonały Chrobrego Głogów 32:26 (16:14).


Do niedzielnego spotkania Nafciarze przystąpili bez dwóch rozgrywających – Petara Nenadicia i Pawła Paczkowskiego. Niestety tym razem ich brak doskwierał Wiśle od pierwszych minut, gdyż rzuty Michała Kubisztala i Bostjana Kavasa pewnie bronił Sławomir Szmal. Mimo to wiślacy radzili sobie całkiem dobrze i to oni po bramce Adama Wiśniewskiego w 6. minucie spotkania wyszli na prowadzenie 4:3. 

Przy braku siły rażenia z drugiej linii, płocczanie prezentowali szczelną i agresywną obronę, którą wieloma skutecznymi interwencjami wspierał Marin Sego. Każdą wyłuskaną piłkę Nafciarze starali zamienić się na bramkę po kontratakach w pierwsze lub drugie tempo. Z biegiem czasu jednak kielczanie zaczęli przechylać szalę zwycięstwa na swoją korzyść, wychodząc na dwubramkowe prowadzenie. 

Krzysztof Kisiel próbował różnych ustawień w ataku, między innymi z Ferencem Ilyesem na lewym rozegraniu i Kubisztalem na środku, jednak nie poprawiło to dorobku bramkowego Orlen Wisły z dziewiątego metra. Płocczanom dopisywało jednak szczęście i w 24. minucie popularny "Gadżet" nie po raz pierwszy w tym meczu dobił rzut swojego kolegi i na tablicy pojawił się remis 12:12. Po czasie wziętym przez Bogdana Wenty, jego podopieczni ponownie przejęli inicjatywę, dwukrotnie pokonali Sego i do szatni schodzili z dwubramkowym prowadzeniem.

Zaraz po zmianie stron Nafciarze zanotowali najgorsze osiem minut w całym spotkaniu, przegrane 0:4. Tracili piłki w ataku, a gdy dochodzili do pozycji rzutowych, na drodze stawał dobrze tego dnia dysponowany Szmal. Na taki obrót spraw zareagował Kisiel, który po przerwie zmienił system obrony na 5:1 z Ivanem Nikceviciem na „jedynce”, co mocno utrudniło rozgrywanie akcji kielczanom. Zawodnicy Vive zaczęli gubić piłki lub podawać ją w ręce Nafciarzy, co ci z kolei zamieniali na łatwe bramki z kontrataków. Po jednej z takich akcji Wiśniewski zmniejszył straty do Vive do dwóch oczek (22:20), co mogło zwiastować emocje do ostatniego gwizdka sędziego. 

Niestety tego dnia zabrakło zimnej krwi w kluczowych momentach zarówno w ataku, jak i obronie, kiedy płocczanie zaczęli regularnie siadać na ławce kar. Do tego rzuty z drugiej linii pewnie łapał Szmal, przez co zdobywanie bramek przychodziło naszej drużynie z coraz większym trudem. Na szczęście z linii siedmiu metrów niemal bezbłędny był Valentin Ghionea i po kolejnym jego wygranym pojedynku z bramkarzem Vive, różnica między obiema drużynami wynosiła już tylko jedną bramkę. W kolejnej akcji trafił jednak Mateusz Jachlewski, co postawiło Nafciarzy pod ścianą (26:28). Ostatnie minuty to już walka do upadłego z obu stron, co było widać między innymi po starciu Radko Stojkovicia z Kamilem Syprzakiem. Początkowo sędziowie pokazali obu zawodnikom karę dwóch minut, ale po bardzo żywej wymianie zdań między kołowymi, skorygowali ją na czerwone kartki. Niestety na odrobienie strat do mistrzów Polski zabrakło już czasu, a trafienie Ghionei z karnego miało już tylko symboliczne znaczenie.

- Mimo niepowodzenia, zawodnicy mają świadomość, że zrobili wszystko, co mogli – powiedział po meczu trener Nafciarzy Krzysztof Kisiel. - Szkoda pucharu, bo byliśmy go najbliżej od pięciu lat. Zabrakło dwóch bramek, żebyśmy to my byli górą. Pewnych tematów nie przeskoczymy. Próbowaliśmy różnych ustawień zarówno w obronie, jak i w ataku. Raz z większym, raz z mniejszym powodzeniem. Dzisiaj na pewno zabrakło nam skuteczności w rzutach z drugiej linii, co potwierdzają nasze zdobycze bramkowe z dziewiątego metra. Nienajlepiej też rozpoczęliśmy drugą część gry. Zmieniliśmy jednak system obrony na 5:1, co pomogło nam wrócić do meczu, bo z wyłuskanych piłek poszło kilka kontr. Można teraz gdybać, czy nie warto byłoby tą zmianę wprowadzić trochę wcześniej. No ale cóż, mimo walki do ostatniej minuty, dzisiaj nie byliśmy w stanie odwrócić losów spotkania. Myślę jednak, że to dobry punkt wyjścia do dalszej pracy i mam nadzieję, że w tym sezonie nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa – powiedział Kisiel.

Żródło: www.sprwislaplock.pl

Orlen Wisła Płock - Vive Targi Kielce 27:28 (12:14)
Orlen Wisła: Sego, Wichary - Spanne 1, Wiśniewski 6, Ghionea 9, Nikčević 3, Syprzak 2, Toromanović 2, Chrapkowski, Eklemović 2, Kubisztal 1, Kavas 1, Twardo, Ilyes, Zołoteńko.
Vive Targi: Losert, Szmal - Olafsson 2, Jachlewski 3, Strlek, Cupić 3, Z.Musa 1, Stojković 3, Grabarczyk, Jurecki 3, Bielecki 1, Lijewski 3, Buntić 3, Rosiński 2, Zorman 4.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz