sobota, 20 kwietnia 2013

Co z nimi jest nie tak? Wisła – Stal R. 1:1



Po trzech wyjazdowych zwycięstwach, w tym dwóch po 3:0, kibice mieli nadzieję, że Wisła wysoko pokona u siebie rzeszowską Stal. Tymczasem to goście jako pierwsi zdobyli gola i przez 51  minut mogli cieszyć się z prowadzenia. Wprawdzie ekipa prowadzona przez Marcina Kaczmarka zdołała w końcu wyrównać, ale nie miała pomysłu, jak zdobyć gola, który dałby zwycięstwo i kolejne trzy punkty. Zamiast radości z wygranej była więc niepewność, czy jeden z kontrataków gości nie zakończy się golem. Ostatecznie oba zespoły podzieliły się punktami.

Już w piątej minucie Marcin Krzywicki pognał prawą stroną, po czym spod końcowej linii posłał piłkę prostopadle do bramki. Niestety, zabrakło zawodnika, który dostawiłby nogę i wykończył akcję.

Chwilę później Krzywicki próbował swoich sił w pojedynku biegowym z Donatasem Nakrośiusem. Zdołał go wprawdzie minąć, ale gracz Stali w ostatniej chwili ofiarną interwencją zablokował dośrodkowanie.

Stal nie zamierzała ograniczać się wyłączne do defensywy. Atakowała jednak dość chaotycznie, przez co zazwyczaj szybko traciła piłkę. A to była woda na młyn nafciarzy, którzy tylko czekali na to, aby ruszyć z akcją do przodu. W 13 minucie po centrze z prawej strony piłkę w kierunku krótkiego słupka odbił głową Krzysztof Janus. Niestety, minimalnie niecelnie.

Gdy wydawało się, że bramka dla gospodarzy jest wyłącznie kwestią czasu, defensorzy Wisły nie upilnowali w swoim polu karnym Daniela Koczona, który wykorzystał dokładne podanie i głową ulokował piłkę w siatce.

Niewiele brakowało, a wyrównanie padłoby już w pierwszej akcji miejscowych po wznowieniu gry. Po faulu na jednym z płocczan rzut wolny egzekwował Filip Burkhardt. Długo celebrował wznowienie gry, w końcu uderzył tuż nad ziemią, ale piłka przeleciała kilkanaście centymetrów obok słupka.

Niestety, nafciarze, jakby zrażeni dotychczasowym niepowodzeniem, nie mieli pomysłu na rozgrywanie kolejnych akcji. Goście tymczasem poczynali sobie coraz śmielej, raz po raz zagrażając bramce Daniela Szczepankiewicza. Najbliżej szczęścia był Tomasz Persona, który strzelił z dystansu tuż obok słupka.

Drugą połowę z większym animuszem rozpoczęli gospodarze, ale to Stal stworzyła pierwszą groźną sytuację podbramkową. W 54. minucie Andreja Prokić zagrał na wolne pole do Mateusza Pawłowicza i tylko  dzięki genialnej interwencji swojego bramkarza mogli nafciarze zawdzięczać, że wynik nie uległ zmianie.

Chwilę później pod płocką bramką zakotłowało się jeszcze bardziej. Piłka trafiła do niepilnowanego Tomasza Persony, ten zdecydował się na strzał z 11 metrów. Odbita od Łukasza Nadolskiego futbolówka zmierzała do bramki, ale Daniel Szczepankiewicz sobie tylko wiadomym sposobem zdołał złapać ją na linii, gdy kilku rzeszowian podnosiło już ręce w górę w geście radości.

Kibice na trybunach zaczynali się już zastanawiać, czy stosowany przez Wisłę „system tysiąca podań” przyniesie jakikolwiek efekt bramkowy, gdy w końcu udało się wyrównać. Piłka trafiła na głowę stojącego na ósmym metrze Łukasza Sekulskiego, a ten strzelił między nogami bramkarza. Tomasz Wietecha interweniował, ale już za linią bramkową. Więcej bramek w tym meczu już nie zobaczyliśmy.

Wisła Płock – Stal Rzeszów
Bramki: Sekulski (74.) dla Wisły oraz Koczon (23.) dla Stali
Wisła: Szczepankiewicz – Nadolski, Magdoń, Radić, Mysona (56. Grudzień) – Sielewski, Burkhardt (61. Sekulski), Janus, Hiszpański – Dziedzic (82. Kalista), Krzywicki.
Stal: Wietecha – Duda, Jędryas, Nakrośius, Krzysztoń – Prokić (76. Maca), Pawłowicz, Kovjenić, Persona – Lisańczuk (89. Szela), Koczon (87. Górecki).
Żółte kartki: Magdoń (Wisła) oraz Lisańczuk i Pawłowicz (Stal).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz