Przed wyjazdem do Rewala na finałowy turniej Mistrzostw Polski Juniorek w piłce ręcznej trener Marek Przybyszewski nie ukrywał, że bardzo odpowiada mu układ turniejowych gier w fazie grupowej. – Musimy jednak pamiętać, że i tak ostatecznie wszystko zweryfikuje boisko – zastrzegał szkoleniowiec prowadzący juniorki Jutrzenki wraz z trenerem Jarosławem Stawickim.
Jeszcze dwa tygodnie temu, tuż po zakończeniu półfinałów MPJ sztab szkoleniowy Jutrzenki miał solidne powody do niepokoju. Drużyna była mocno przetrzebiona mniej lub bardziej poważnymi kontuzjami. Trener Marek Przybyszewski zapowiadał nawet, że w tej sytuacji wielkim wyczynem będzie każde miejsce powyżej ósmego.
Tuż przed wyjazdem do Rewala, gdzie rozgrywany jest turniej finałowy (jego organizatorem jest Kusy Szczecin) nastroje w płockiej ekipie radykalnie się jednak poprawiły. Do składu wróciła Weronika Dyszkiewicz, która doznała urazu podczas półfinałów. Zdrowa jest również Dominika Waszkiewicz, która narzekała na bóle w kolanie i przez to musiała odpuścić sobie spotkanie z UKS PCM Kościerzyna, a w wyjazdowym boju z Polonią Kępno była oszczędzana przez trenerów, którzy pozwolili jej grać zaledwie przez siedem minut.
Pełna sielanka? Do tego jeszcze daleko. Tym bardziej, że w początkowej fazie meczu z Sośnicą nastąpiło zjawisko określane jako nadmotywacja. Trenerzy zalecali swoim zawodniczkom, aby ustawiły się w obronie płaską strefą 6-0, co na niewysokich rywalkach miało wymusić nieprzygotowane rzuty z drugiej linii, stosunkowo łatwe do zablokowania. Niestety, płocczankom tak bardzo zależało na każdej piłce, że często wychodziły w defensywie wyżej, przez co umożliwiały zagrania do pierwszej linii.
W ataku też nie wszystko układało się po myśli trenerów Marka Przybyszewskiego i Jarosława Stawińskiego. Edyta Charzyńska i Martyna Borysławska urywały się rywalkom i rzucały z drugiej linii. Niestety, najczęściej brakowało odrobiny szczęścia (lub precyzji), aby piłka trafiła do bramki. Efekt wszystkich niedociągnięć zespołu z Płocka był taki, że gliwiczanki na przerwę schodziły z dwoma bramkami przewagi.
Na szczęście po zmianie stron na boisku pojawiła się zupełnie odmieniona Jurzenka. Rewelacyjne interwencje Moniki Obrębalskiej, świetna skuteczność Karoliny Mokrzkiej, rzuty karne bezbłędnie egzekwowane przez Edytę Charzyńską, szalejąca na kole Dominika Waszkiewicz, błyskotliwa Joanna Zaremba. Dla dziewczyn z Płocka nie było straconych piłek, nie było indywidualnych zagrań „pod siebie”. Był za to doskonale zgrany kolektyw, który zagrał wręcz perfekcyjnie i w pełni zasłużył na wygraną.
We wtorek płocczanki czeka najcięższy mecz całego turnieju. Vistal Łączpol to murowany niemal kandydat do złotego medalu. Gdynianki dysponują szesnastoosobową kadrą, w której trudno doszukiwać się podziału na podstawy skład i zawodniczki rezerwowe. Trener Marek Przybyszewski przyznał, że ma sposób na maksymalne utrudnienie rywalkom realizacji ich założeń taktycznych. Czy to jednak wystarczy do wygranej? - Odpowiedź na to pytanie – niebawem.
Sośnica Gliwice – AZS PWSZ Jutrzenka Płock 27:30 (15:13)
Jutrzenka: Olejnik, Dobrowolska, Obrębalska – Waszkiewicz 5, Dyszkiewicz, Charzyńska 8, Mokrzka 9, Gieras 1, Borysławska 3, Borysławska 3, J. Zaremba 4, Salamandra, Lutecka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz