– Próbowałam negocjować z moimi zawodnikami, ale podjęli oni decyzję, że nie wyjdą na mecz. Jedynym, który był gotowy do gry, okazał się Witalij Titow – opowiadała o swoich działaniach na rzecz rozegrania meczu prezes Piotrkowianina Bogumiła Szczukocka (na zdjęciu) podczas konferencji prasowej, która odbyła się po tym, jak Orlen Wisła przegrała walkowerem mecz z ósmą drużyną tabeli. Decyzję o nierozgrywaniu meczu podjął trener Piotrkowianina Tadeusz Jednoróg, gdy okazało się, że kwadrans po planowanym terminie rozpoczęcia spotkania w Orlen Arenie nie ma służb medycznych. Ratownik z pogotowia pojawił się w hali 30 sekund za późno. Jedyne, co w tej sytuacji pozostało zawodnikom płockiego klubu, to podziękowanie kibicom za przyjście do hali.
Przed meczem Orlen Wisły z Piotrkowianinem nikt o zdrowych zmysłach nie zastanawiał się, czy goście zdołają nawiązać wyrównaną walkę, ale iloma bramkami wygrają podopieczni trenera Larsa Walthera. Tymczasem to, co wydarzyło się w środowy wieczór w Orlen Arenie brzmi niemal jak scenariusz jakiegoś kiczowatego filmu klasy D.
Zawodnicy obu zespołów spokojnie rozgrzewali się przed pierwszym gwizdkiem sędziowskim i nikt nie zwracał uwagi, że w hali brakuje służb medycznych, które powinny pojawić się na miejscu już o 17.00. Kiedy sędziowie nakazali obu ekipom zejście do szatni i przygotowanie do przedmeczowej prezentacji, wciąż nic nie zapowiadało tego, co może się wydarzyć. Kibice zaniepokoili się dopiero, gdy minęła 18.00, a mecz wciąż się nie rozpoczynał.
Chwilę później spiker wytłumaczył, że pierwszy gwizdek rozlegnie się, gdy do Orlen Areny dotrą służby medyczne. Niestety, nie było ich o 18.15. Delegat Związku Piłki Ręcznej w Polsce zapytał wówczas trenera Tadeusza Jednoroga, czy jest skłonny rozpocząć mecz bez obecności na sali służb medycznych. Trener gości stanowczo uznał, że nie. Wprawdzie chwilę później medyk wreszcie pojawił się tam, gdzie powinien być już 75 minut wcześniej, ale szkoleniowiec Piotrkowianina był nieugięty. Dla niego dwa punkty zdobyte bez gry wydają się być niemal bezcenne.
Najbliższe dni prawdopodobnie upłyną w Płocku na „polowaniu na czarownice” i szukaniu winnych tej kuriozalnej sytuacji. – Klub ze swojej strony dopełnił wszystkich formalności, żeby ten mecz się odbył. 4 lutego 2013 roku przesłaliśmy pismo do Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego, w którym zgłosiliśmy zapotrzebowanie na usługi medyczne – tłumaczył na konferencji prasowej prezes Andrzej Miszczyński. – Pierwsza z nich dotyczyła zapotrzebowania na zespół specjalistyczny 6 lutego od godziny 17.00. Mamy potwierdzenie, że stacja otrzymała nasze pismo. Oznacza to, że z naszej strony wszelkie formalności zostały dopełnione.
Od odpowiedzialności nie uchyla się dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego Lucyna Kęsicka. W rozmowie telefonicznej z Portalem Płock przyznała, że cała odpowiedzialność za tę sytuację spada na jej podwładnego, który niewłaściwie zapisał datę. Kiedy zorientował się w swojej pomyłce, natychmiast wysłał karetkę do Orlen Areny. Niestety, było już za późno.
Prezes Andrzej Miszczyński zapowiedział, że klub złoży odwołanie od decyzji sędziów, więc nie można z góry przesądzać, że sprawa zakończy się walkowerem dla Piotrkowianina. – O tym co się tutaj stało, w najbliższych dniach będzie mówiła cała sportowa Europa. Jestem rozczarowany faktem, że ktoś zapomniał, na czym polega prawdziwy sport – mówił smutny trener Lars Walther. – Jestem rozczarowany faktem, że ktoś zapomniał, na czym polega prawdziwy sport. To właśnie sport poniósł tutaj sromotną porażkę.
Tymczasem na zakończenie dość burzliwej konferencji prasowej, podczas której nie brakowało gorzkich słów i pretensji pod adresem Piotrkowianina, prezes SPR Wisła Płock Andrzej Miszczyński zapowiedział drugą "świętą wojnę" przy najbliższej okazji spotkania z zespołem z Piotrkowa Trybunalskiego. - Strata dwóch punktów może skomplikować naszą sytuację, wiem jednak, że nasza drużyna będzie teraz bardziej zjednoczona i zmobilizowana do wygrania każdego następnego meczu - zapowiedział.
-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz