Fot. T. Miecznik Portal Płock |
Pojedynek z AZS Czuwaj Przemyśl miał być dla nafciarzy okazją do udowodnienia kibicom, że sobotnia porażka z duńskim Team Tvis Holstebro była jedynie wypadkiem przy pracy. Trener Lars Walther mocno eksperymentował ze składem. Najbardziej z tego zadowolony powinien być Ferenc Ilyes (na zdjęciu), który tym razem otrzymał głównie zadania ofensywne. I trzeba przyznać, że wywiązał się z nich rewelacyjnie. Zdobył sześć bardzo efektownych bramek, popisał się też kilkoma świetnymi asystami. Zarówno kibice jak i sztab szkoleniowy Orlen Wisły mają nadzieję, że węgierski rozgrywający już wkrótce może grać jeszcze lepiej.
W sędziowskich i prasowych notatkach najczęściej przewijającym się nazwiskiem nie było jednak Ilyes, ale Kubisztal. Grający w Płocku Michał zdobył dwa gole. Dużo skuteczniejszy okazał się Maciej, który celnie rzucał aż sześciokrotnie. Tylko raz na listę strzelców wpisał się za to Dariusz. Ale Dariusz i Maciej wpisywani byli w meczowym protokole jeszcze po dwa razy. Każdy z nich bowiem dwukrotnie wędrował na ławkę kar. Tak najlapidarniej można podsumować spotkanie trzech braci grających w dwóch klubach.
W Wiśle „Kubeł” nie był jednak tym razem kluczowym zawodnikiem. Chociaż wyszedł w pierwszej siódemce, pozostał zdecydowanie w cieniu wspomnianego już wyżej Ferenca Ilyesa, ale również Adama Wiśniewskiego. „Gadżet” przebywał na boisku aż 47 minut i w tym czasie pokazał wszystkie swoje dobre strony. Zdobywał gole po kontratakach, z lewego skrzydła, ale również po obiegnięciu z drugiej linii czy z koła. Niestety, kilka razy po jego akcjach na trybunach dało się słyszeć jęk zawodu. Chociażby wtedy, gdy zamiast zakończyć kontrę zdobyciem kolejnej bramki, trafił w nogę bramkarza, który w dodatku nie wykonał praktycznie żadnego ruchu w kierunku lecącej piłki.
– Baliśmy się, że możemy przegrać bardzo wysoko. Znamy swoje miejsce w szeregu – przyznał na pomeczowej konferencji prasowej trener gości Bogusław Kubicki. – Inny jest poziom sportowy Wisły, inny nasz. My dopiero się uczymy pewnych rzeczy. I organizacyjnie, i sportowo. Cieszę się, że moi zawodnicy walczyli na tyle, na ile mieli umiejętności i ochoty do gry.
Gdyby nafciarze nie przesadzili w pewnym momencie z grą pod publiczkę, przedmeczowe obawy trenera Czuwaju mogły znaleźć swoje odbicie w boiskowej rzeczywistości. Szczególnie „natchniony” do niekonwencjonalnych zagrań był w poniedziałek Petar Nenadić. Kilka sztuczek mu się wprawdzie nie udało, ale były i takie, po których ręce same składały się do oklasków. Podobnie zresztą jak po atomowych rzutach „Petara Pana” niemal dziurawiących siatkę.
W końcówce meczu pojawił się na placu gry Muhamed Toromanović. Nie wszedł jednak w miejsce Kamila Syprzaka na koło, ale powędrował na lewe skrzydło, gdzie zmienił Adama Wiśniewskiego. Szansę pokazania się na środku rozegrania w końcowych minutach dostał Adam Twardo. Wyraźnie jednak widać było, że o ile radził sobie doskonale, gdy biegał do kontry, to dużo gorzej spisywał się, prowadząc grę płockiego zespołu. Niestety, brak możliwości częstszego grania w ofensywie był w tym przypadku aż nadto widoczny.
Orlen Wisła Płock – Czuwaj Przemyśl 44:27 (23:11)
Orlen Wisła: Wichary, Sego – Spanne 4, Wiśniewski 8, Michał Kubisztal 2, Twardo 3, Syprzak 4, Paczkowski 5, Ilyes 6, Nenadić 4, Kavas 3, Eklemović 1, Toromanović 4, Ghionea.
Czuwaj: Sar, Jarosz, Szczepaniec – Stołowski 5, Sliwka 2, Oliferczuk 6, Misiewicz 2, Papaj 1, Maciej Kubisztal 6, D. Kubisztal 1, Nowak 1, Kroczek 2, Kostka, Błażowski, Hataś 1.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz