sobota, 2 lutego 2013

Dramatycznie w Blaszak-Arenie



Piłkarki ręczne AZS PWSZ Jutrzenka Płock są bliskie wywalczenia awansu do półfinału Mistrzostw Polski Juniorek. Po dwóch dniach turnieju ćwierćfinałowego jako jedyne mogą pochwalić się kompletem punktów. W sobotę po dramatycznym meczu pokonały faworyzowaną ekipę MTS-u Kwidzyn z dziewięcioma brązowymi medalistkami ubiegłorocznych MPJ. Bohaterkami płockiego zespołu były zdobywczyni dziesięciu goli Edyta Charzyńska oraz broniąca chwilami jak w transie Monika Obrębalska. Dramatyczny, chociaż nie z powodu wyrównanej walki, był również pojedynek Sprintera Lublin z Olimpią Beskid Nowy Sącz. Niespełna trzy i pół minuty przed końcową syreną dwie zawodniczki zderzyły się głowami. Przez kilka minut obie bez ruchu leżały na boisku. Na szczęście po interwencji służb medycznych doszły do siebie. Na boisko jednak nie wróciły.

Płocczanki nie były faworytkami spotkania z MTS-em. Nie tylko dlatego, że w turnieju ćwierćfinałowym mają wyjątkowo krótką ławką rezerwowych, a sztab szkoleniowy ekipy z Kwidzyna dysponuje pełnym składem. Przede wszystkim dlatego, że w zespole prowadzonym obecnie przez Edytę Majdzińską występuje aż dziewięć zawodniczek, które w sezonie 2011/2012 sięgnęły po brązowe medale MPJ.

Podopieczne trenerów Marka Przybyszewskiego i Jarosława Stawickiego nie zamierzały jednak rezygnować z walki o wygraną. Walczyły jak lwice o każdą piłkę, a przy tym z żelazną wręcz konsekwencją wypełniały założenia taktyczne przygotowane na ten mecz przez sztab szkoleniowy. Jednym z nich było... unikanie własnych kontrataków. – Mamy poważne problemy kadrowe i w polu dysponujemy jedynie ośmioma zawodniczkami zdolnymi do gry – tłumaczył Sportowcowi Płockiemu trener Marek Przybyszewski. – Gdyby dziewczyny biegały do szybkich ataków, straciłyby mnóstwo sił, co w końcówce mogło negatywnie odbić się na ich grze. Dlatego prosiłem,  aby każdą akcję rozgrywały spokojnie.

Niewtajemniczeni w taktyczne zawiłości kibice mogli się zastanawiać, dlaczego zawodniczki z Kwidzyna biegają jak szalone w obie strony boiska, gdy tymczasem miejscowe swoje akcje wyprowadzają bardzo powoli. Skoro jednak przynosiło to oczekiwane rezultaty, trudno mieć do płocczanek pretensje o taką właśnie grę.

Chociaż kwidzynianki szybko objęły prowadzenie 3:1, kolejne cztery bramki zdobyły miejscowe. Od tego momentu gra niemal cały czas toczyła się pod ich dyktando. Chociaż MTS zdołał dwukrotnie doprowadzić do remisu, nie był w stanie chociaż na chwilę wyjść na prowadzenie. Zawodniczki z Płocka niemal przez cały czas utrzymywały dwu- trzybramkową przewagę. W drugiej połowie zdarzył się wprawdzie siedmiominutowy przestój, jednak dotyczył on obu drużyn. Przy stanie 23:19 przez ponad 420 sekund żadna z drużyn nie była w stanie przełamać swojej strzeleckiej niemocy. Pierwsze zrobiły to kwidzynianki, które od tego momentu rzuciły się do walki, mając nadzieję na odwrócenie losów pojedynku. Ekipa prowadzona przez trenerów Marka Przybyszewskiego i Jarosława Stawickiego zdołała jednak „dowieźć” korzystny dla siebie rezultat do końcowej syreny, chociaż ich przewaga stopniała z czterech do dwóch oczek.

Na słowa najwyższego uznania zasłużyła Monika Obrębalska. Płocka bramkarka popisywała się fenomenalnymi interwencjami, broniąc nawet w pozornie beznadziejnych sytuacjach. Doskonale spisywała się Edyta Charzyńska, która zdobyła aż dziesięć bramek (w tym pięć z rzutów karnych). Grą płockiego zespołu świetnie dyrygowała Karolina Mokrzka. Filigranowa środkowa rozgrywająca potrafiła wypatrzyć i obsłużyć lepiej ustawione partnerki, w razie potrzeby wymienić się pozycjami z Edytą Charzyńską lub przepchać się przez strefę obronną MTS-u, kończąc akcję celnym rzutem. I chociaż końcówka meczu należała do kwidzynianek, nie zdążyły one odrobić wszystkich strat. Dzięki temu Jutrzenka cieszyła się w pełni zasłużonym zwycięstwem.

O pojedynku Sprintera Lublin z Olimpią Beskid Nowy Sącz wypadało by napisać przede wszystkim, że się odbyło. Będący zdecydowanie najsłabszym zespołem turnieju Sprinter tylko przez kilka minut stawiał w miarę wyrównany opór Olimpii Beskid. Później przewaga góralek zaczęła być coraz bardziej wyraźna. Do przerwy wynosiła „zaledwie” sześć oczek.

Po zmianie stron Sprinter zdołał wprawdzie nieco zmniejszyć różnicę bramkową, jednak szczęście lublinianek nie trwało zbyt długo. Przewaga Olimpii Beskid rosła z minuty na minutę i jedyną kwestią pozostawała różnica bramek, jaką zakończy się ten pojedynek. Nieco senną atmosferę zakłóciło zdarzenie z 58. minuty. W pozornie niegroźnej sytuacji głowami zderzyły się Aleksandra Tomczyk i Monika Kalata. Obie zawodniki upadły na plac gry, nie dając przez chwilę znaku życia. Natychmiast z pomocą ruszyły służby medyczne. Na szczęście okazało się, że była to jedynie chwilowa niedyspozycja obu zawodniczek. Zanim jednak obie zdołały się podnieść, minęło kilkanaście wyjątkowo długich minut. Mecz został, oczywiście, dokończony, ale wyraźnie widoczne było, że zawodniczki obu zespołów bardziej myślą o swoich poszkodowanych koleżankach, niż o zdobywaniu kolejnych bramek. Szczęście w nieszczęściu polegało więc na tym, że do tego nieszczęśliwego zdarzenia doszło w końcówce meczu, kiedy wynik był już praktycznie rozstrzygnięty.

AZS PWSZ Jutrzenka Płock – MTS Kwidzyn 27:25 (16:15)
Jutrzenka: Obrębalska – Waszkiewicz 4, Charzyńska 10, Salamandra, Mokrzka 6, Gieras 2, Borysławska 5, Zaremba.
MTS: Borkowska, Warywoda – Sus 1, Tomikowska 3, Żukowska 4, Gutkowska 5, Oreszczuk 2, Górna 6, Kryżan 1, Damaziak 3.

Sprinter Lublin – Olimpia Beskid Nowy Sącz 22:37 (11:17)
Sprinter: Bombolewska – Goral 2, Wąchała 2, Niziołek, Tomczyk 8,  Wierzchowska 4, Piotrowska 3, Robak 2, Nazar 1.
Olimpia Beskid: Łach, Bargieł – Basta 6, Kalata 4, Król 9, Ważydrąg 7, Jasińska 7, Wojtanowska 2, Jerka, Szary 1, Zając 1.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz