Po raz pierwszy w swojej karierze
reprezentację Polski w piłce ręcznej mężczyzn poprowadził jej
nowy trener Michael Biegler. Biało-czerwoni zmierzyli się z
Holandią w Orlen Arenie, która jeszcze nigdy nie była areną
zmagań reprezentacji polskich szczypiornistów. Polacy wygrali
różnicą jedenastu bramek, chociaż gdyby nie rozluźnienie w
końcówce, rozmiary wygranej mogły być jeszcze bardziej wymowne.
Selekcjoner nie ukrywał, że był pod wrażeniem atmosfery panującej
w hali. – Kibice stworzyli fantastyczną atmosferę, która
poniosła moich graczy do walki. Cieszę się, że mogliśmy
zaprezentować się przy tak fantastycznie reagującej publiczności
– mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener reprezentacji
Polski Michael Biegler. Wtórował mu również trener gości. – To
bardzo cenne doświadczenie zagrać trudny mecz przy takiej
publiczności – mówił Bert Bouwer, szkoleniowiec Oranje.
W wyjściowym składzie trener Michael
Biegler desygnował Sławomira Szmala, Roberta Orzechowskiego,
Krzysztofa Lijewskiego, Michała Jureckiego, Tomasza Rosińskiego,
Adama Wiśniewskiego oraz Bartosza Jureckiego. Kibice, którzy w stu
procentach zapełnili Orlen Arenę, zastanawiali się, który z
biało-czerwonych jako pierwszy wpisze się na listę strzelców.
Tymczasem rzut Bartosza Jureckiego z koła odbił bramkarz gości
Dennis Schellenkens, Krzysztof Lijewski trafił w poprzeczkę, Tomasz
Rosiński w słupek, a Robert Orzechowski w brzuch bramkarza. W tym
samym czasie sposób na pokonanie Sławomira Szmala znaleźli Jasper
Adams i Iso Sluijters.
Dopiero w czwartej minucie bramkowe
konto biało-czerwonych otworzył Bartosz Jurecki. Goście usiłowali
jeszcze walczyć, zdobywając trzeciego gola, ale jak się później
okazało, to był już ich ostatni powód do radości. Najpierw rzut
karny wykorzystał Robert Orzechowski, wyrównał Michał Jurecki, a
później z lewego skrzydła dwukrotnie trafił Adam Wiśniewski. I
od tego czasu wszystko zaczęło układać się po myśli gospodarzy.
Kibice każdą udaną akcję
biało-czerwonych kwitowali wybuchami radości. Wbrew obawom byłego
trenera reprezentacji Bogdana Wenty w płockiej arenie nie liczyła się
przynależność klubowa, ale gra dla reprezentacji. Dlatego na brawa
po zdobywanych golach mogli liczyć nie tylko nafciarze, ale również
Tomasz Rosiński czy Michał Jurecki. A gdy kilkoma świetnymi
interwencjami popisał się Sławomir Szmal, na trybunach dało się
słyszeć „Kasa, Kasa, Kasa”.
Po kiepskich pierwszych minutach
biało-czerwoni na tyle mocno wzięli się w garść, że Holendrzy
pierwszy kwadrans zakończyli ze skromnym, pięciobramkowym
dorobkiem. A przez pierwsze 30 minut zdobyli raptem osiem goli.
Polacy zaś dwa razy tyle. Wśród zdobywców goli znalazł się nie
tylko Adam Wiśniewski, ale również Michał Kubisztal. Na boisku
pojawił się również Paweł Paczkowski, ale on akurat nie zdołał
dojść do żadnej pozycji rzutowej.
Po zmianie stron „Gadżet”
spokojnie patrzył, jak radzi sobie jego zmiennik Przemysław
Krajewski. A 25-latek z Azotów Puławy zagrał absolutnie bez
kompleksów, chociaż był to jego pierwszy mecz z orzełkiem na
piersi. – Cieszę się, że dostałem szansę na reprezentacyjny
debiut – powiedział po końcowym gwizdku zdobywca trzech goli dla
reprezentacji Polski. – Nie chcę oceniać, czy wypadłem dobrze
czy źle. To rola trenera. Od siebie powiem tylko, że zrobię
wszystko, aby zostać w tej kadrze na dłużej.
W 49. minucie Polacy prowadzili już
piętnastoma bramkami. Wydawało się więc, że może dojść do
prawdziwego pogromu pomarańczowych. Niestety, ekipa trenera Michaela
Bieglera w pewnym momencie za bardzo się rozluźniła. Marcin
Wichary, który pojawił się w polskiej bramce, miał spore
problemy, bo defensywa nie była już tak szczelna jak wcześniej.
Dzięki temu Holendrzy bezkarnie rzucali z drugiej linii,
zmniejszając mocno dla siebie niekorzystną różnicę bramkową. O
skali zdenerwowania trenera Michaela Bieglera może świadczyć fakt,
że poprosił o przerwę w grze dwa razy w ciągu niespełna pięciu
minut.
Przewaga Polaków była, oczywiście,
zbyt duża, aby zupełnie ją roztrwonić. Ale z 15 bramek różnicy
tuż przed ostatnią syreną zrobiło się zaledwie 11 oczek. I
trzeba przyznać, że ten wynik nie do końca oddaje różnicę klas,
która dzieliła oba zespoły.
Już w niedzielę 4 listopada
biało-czerwonych czeka dużo poważniejsze zadanie. Ekipa prowadzona
przez trenera Michaela Bieglera zagra w Zaporożu z Ukrainą. – To
spotkanie może mieć kluczowe znaczenie dla układu sił w naszej
grupie – przyznał rozgrywający Orlen Wisły i reprezentacji
Polski Michał Kubisztal. – Nie ma się jednak co zastanawiać nad
kolejnym rywalem Trzeba po prostu pojechać na Ukrainę i wygrać.
Trener Michael Biegler na Ukrainie
będzie miał do dyspozycji tych samych 16 zawodników, którzy
zagrali z Oranje. Wśród nich czterech nafciarzy: Marcina Wicharego,
który w końcówce meczu zaliczył kilka świetnych interwencji,
chociaż defensywa niespecjalnie mu pomagała, Adama Wiśniewskiego,
zdobywcę trzech bramek oraz Michała Kubisztala i Pawła
Paczkowskiego, którzy zdobyli po jednym golu. Niestety, zabraknie na
wyjeździe 5,5 tysięcznej publiczności, która pokazała się z jak
najlepszej strony, udowadniając, że Płock w pełni zasługuje na
organizację kolejnych meczów reprezentacji Polski
Polska – Holandia 33:22 (16:8)
Polska:
Szmal, Wichary – Lijewski 3, Wiśniewski 3, M. Jurecki 5, B.
Jurecki 3, Grabarczyk, Rosiński 4, Orzechowski 4, Jaszka 3,
Kubisztal 1, Paczkowski 1, Krajewski 3, Bartczak 3, Jurkiewicz,
Jankowski.
Holandia:
Schellenkens,
Hoiting – Schagen 1, Miedema 2, Vink, Leenders 1, Sluijters 3,
Remer 1, Adams 4, Snijders 1, Verjans 1, De Kuijper, Haenen 6, Smits
1, Van Schie 1, Boomhouwer.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz