Wyjeżdżając do Konina na mecz z tamtejszym MKS PWSZ, koszykarki płockiego Mon-Polu liczyły się z możliwością porażki. Przeciwniczki to jeden z najmocniejszych zespołów w kobiecej pierwszej lidze, nie ukrywający swoich aspiracji sięgających gry w ekstraklasie. Płocczanki tymczasem rozgrywały dopiero trzeci swój mecz na jej zapleczu. Wygrana gospodarzy nie może być więc uznana za niespodziankę, chociaż jej rozmiary mogłyby być nieco niższe. Niestety, przyczyny tak wysokiej porażki leżą nie tyle w różnicy jakości gry, ale w sferze mentalnej.
Tej porażki raczej nie dało się uniknąć. Przeciwnie – była niejako wkalkulowana w kalendarz gier Mon-Polu. Można jednak było powalczyć o to, aby różnica punktowa nie była aż tak wielka. Niestety, można było odnieść wrażenie, że zawodniczki z Płocka poddały się już w szatni i dlatego wychodząc na plac gry nie podjęły walki o mniej bolesny dla nich rezultat.
Warto podkreślić, że w trzecim meczu pierwszej ligi kibice wreszcie doczekali się rodowitej płocczanki, która pojawiła się w pierwszej piątce. W dwóch pierwszych spotkaniach wyjściowy skład opierał się wyłącznie na zawodniczkach pozyskanych przed rozpoczęciem sezonu. Tym razem trenerzy Ireneusz Jasiński i Michał Mrówczyński postawili między innymi na Karolinę Wilamowską. Ta zaś odwdzięczyła się grą bez kompleksów. Dobrze – jako zmienniczka Iwony Szarzyńskiej – zaprezentowała się również Joanna Domańska.
Niestety, na dobrą sprawę więcej dobrego o postawie płocczanek w Koninie się nie da. Wypada jednak wspomnieć jeszcze o tym, że trenerzy Ireneusz Jasiński i Michał Mrówczyński próbowali rozmaitych rozwiązań taktycznych, które być może zostaną wykorzystane podczas meczu z Gold Wings Brokers GTK Gdynia.
MKS PWSZ Konin - Mon-Pol Płock 110:61 (37:19, 28:18, 26:12, 19:12)
Mon-Pol: Szarzyńska 12, Janas 9, Wilamowska 4, Maj 15, Krzysztofik 10, Domańska 4, Piechocka 3, Skiejka 2, Trzewikowska 2.
Najwięcej punktów dla MKS PWSZ: Casimiro 27 i Płóciennik 24.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz