Aż 17 z 41 bramek zdobytych przez Orlen Wisłę w meczu 1/8 Pucharu Polski z Siódemką Miedź Legnica zdobyli skrzydłowi. To osiągnięcie tym bardziej godne uwagi, że na bokach pierwszej linii tym razem wystąpili Christian Spanne (na zdjęciu) i Ivan Nikcević, a eksploatowani do tej pory bardzo mocno Adam Wiśniewski i Valentin Ghionea tym razem całe spotkanie oglądali z ławki rezerwowych. – Ten mecz był świetną okazją, aby sprawdzić zawodników, którzy ostatnio niewiele czasu spędzali na parkiecie – przyznał na pomeczowej konferencji prasowej trener Orlen Wisły Lars Walther. – Cieszę się, że swoją szanse wykorzystali Bostjan Kavas, Cristian Spanne i Ferenc Ilyes.
Wskazanie faworyta tego meczu nie było specjalnie trudnym zadaniem. Tym bardziej, że sami goście nie ukrywali przed meczem, że przyjechali przede wszystkim po naukę. – Dzięki takim drużynom jak Wisła czy Vive nasi zawodnicy mają się od kogo uczyć, brać przykład z tych najlepszych, mają szanse doskonalić swoje umiejętności – przyznał trener przyjezdnych Marek Motyczyński.
Oczywiście, nauka nie oznacza położenie się na parkiecie i błagania o najniższy wymiar kary. Goście mieli w tym meczu swoje pięć minut. Tyle właśnie Orlen Wisła potrzebowała, aby objąć pierwsze prowadzenie w spotkaniu, którego nie oddała już do końca meczu.
Gospodarze zaczęli w dość nietypowym ustawieniu, z Christianem Spanne i Ivanem Nikceviciem na skrzydłach oraz Ferencem Ilyesem na lewym rozegraniu. Na prawą połówkę wrócił Bostjan Kavas, który ostatnie dwa mecze rozpoczynał na ławce rezerwowych. Pierwszych pięć minut należało do legniczan, którzy prowadzili nawet 2:1. Później jednak gospodarze zdobyli pięć bramek, tracąc tylko jedną. – Przyjechaliśmy do Płocka postawić Wiśle jak najtrudniejsze warunki – mówił po meczu najskuteczniejszy w zespole gości Michał Prątnicki. – Nasza gra fragmentami na tle gospodarzy była dobra.
Fragmenty dobrej gry to jednak stanowczo zbyt mało, aby pokonać ekipę prowadzoną przez trenera Larsa Walthera. A doświadczenia Piotrkowianina i Powenu Zabrze uczą, że nawet 60 minut gry na pełnych obrotach w konfrontacji z wicemistrzem Polski nie gwarantuje sukcesu.
Dokładnie odwrotnie można oceniać nafciarzy – nawet jeśli nie są maksymalnie skoncentrowani od pierwszej do ostatniej minuty, większości polskich zespołów trudno jest nawiązać z nimi walkę. Legniczanie starali się jak mogli, ale mogli niewiele. Płocczanie za to dzielili i rządzili na placu gry. Zazwyczaj na jednego gola zdobytego przez Miedź odpowiadali kilkoma swoimi. Wyjątkiem była końcówka pierwszej połowy, kiedy to szczypiorniści Miedzi zdobyli kolejno trzy bramki. Dzięki temu schodzili na przerwę przegrywając „tylko” jedenastoma golami.
W drugiej połowie obraz gry praktycznie się nie zmienił, chociaż trener Lars Walther zdecydował się na kilka roszad. Miejsce Ferenca Ilyesa zajął Petar Nenadić, za Nikolę Eklemovicia pojawił się Michał Kubisztal, Muhameda Toromanovicia zastąpił Kamil Syprzak, a w bramce zamiast Marcina Wicharego pojawił się Marin Sego.
Gdyby nafciarze przez drugie 30 minut spotkania byli równie skoncentrowani jak w pierwszej połowie, Miedź zostałaby zmiażdżona. Tymczasem mecz zakończył się „zaledwie” siedemnastobramkową różnicą na korzyść Orlen Wisły. – Chcieliśmy w dzisiejszym meczu zdobyć jak najwięcej bramek, ale w drugiej połowie zaczęliśmy podchodzić do tego zbyt rozluźnieni – przyznał Lars Walther. – Szkoda, że w byliśmy trochę za mało skoncentrowani, ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że w czwartek wielu naszych graczy wyjeżdża na zgrupowania reprezentacji i ich głowy mogły być gdzieś indziej.
Orlen Wisła Płock – Siódemka Miedź Legnica 41:24 (22:11)
Orlen Wisła: Wichary, Sego – Eklemović 3, Spanne 9, Kavas 5, Twardo, Toromanović 4, Nikcević 8, Ilyes 4, Paczkowski 2, Kubisztal 1, Zołoteńko 1, Syprzak 3, Nenadić 1.
Miedź: Dudek, Mazur – Gregor 4, Prątnicki 6, Kryński 2, W. Czuwara, Jarowicz 1, Makowiejew, Wita, J. Czuwara 1, Piwko 2, Wojkowski 2, Buchwald 1, Adamski 3, Brygier 3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz