W pierwszym meczu
wielkiego finału play-off PGNiG Superligi pierwszy krok do
mistrzowskiego tytułu zrobiła ekipa gospodarzy. Płocczanie
zasłużyli jednak na słowa uznania, bo do ostatniej sekundy
walczyli o korzystny rezultat. Niestety, o porażce ekipy
prowadzonej przez trenera Larsa Walthera decydowały słabsza
końcówka pierwszej połowy i kilka wykluczeń w końcówce drugiej
odsłony. Spotkania nie dokończyło aż trzech zawodników z Płocka.
Już w czwartej minucie po ostrym starciu z Michałem Jureckim na
ziemię padł – jak rażony piorunem – Adam Wiśniewski (na zdjęciu), który
nie wrócił już na plac gry. Tymczasem Zbigniew Kwiatkowski i
Muhamed Toromanović zostali ukarani czerwonymi kartkami z gradacji.
Zaczęło się od
nieznacznej przewagi miejscowych. Wprawdzie na bramkę Urosa Zormana
szybko odpowiedział Adam Wiśniewski, ale później na listę
strzelców wpisali się kolejno Michał Tomczak i Zeljko Musa.
Kielczanie skorzystali przy tym z faktu, że sędziowie na
dwuminutowy odpoczynek odesłali Muhameda Toromanovicia, który
delikatnie podepchnął Grzegorza Tkaczyka. Tymczasem w czwartej
minucie Michał Jurecki brutalnie powalił na ziemię skaczącego Adama Wiśniewskiego. Reprezentacyjny lewoskrzydłowy zdołał
się wprawdzie podnieść, ale natychmiast poprosił o zmianę. Po
konsultacji z lekarzem zawodów został odwieziony do szpitala z
podejrzeniem uszkodzenia odcinka lędźwiowego kręgosłupa.
Strata popularnego „Gadżeta”,
który jest niezwykle ważnym ogniwem w ekipie prowadzonej przez
trenera Larsa Walthera, negatywnie wpłynęła na resztę zespołu,
który chwilowo stracił koncepcję rozgrywania akcji ofensywnych.
Kielczanie wykorzystali to natychmiast, uzyskując czterobramkową
przewagę. Kiedy nafciarze wreszcie zdołali się otrząsnąć i
zaczęli zdobywać kolejne bramki, w zniwelowaniu strat przeszkodził
im Denis Buntić, który zdobył pięć kolejnych goli dla Vive
Targów.
Dziesięć minut przed
końcem pierwszej odsłony płocczanie wreszcie zdobyli bramkę
kontaktową. Wydawało się więc, że mają szansę, by na przerwę
zejść z rezultatem, który pozwoli im skutecznie powalczyć o
końcowy sukces. Niestety, końcówka pierwszej odsłony to sześć
celnych rzutów kielczan przy zaledwie dwóch Orlen Wisły. Nawet
Christian Spanne, zazwyczaj niezawodny na linii siedmiu metrów,
przestrzelił rzut karny.
Po zmianie stron
diametralnie zmienił się również obraz gry. Miejscowi popełnili
kilka prostych błędów technicznych, a perfekcyjnie kontratakująca
Orlen Wisła zdobyła trzy kolejne gole, ponownie wracając do gry.
Niestety, w 39. minucie po raz trzeci w tym pojedynku na ławkę kar
powędrował Zbigniew Kwiatkowski, co było równoznaczne z czerwoną
kartką z gradacji. Brak podstawowego środkowego poważnie
zdezorganizował płocką defensywę.
Nafciarze nie
zamierzali jednak rezygnować z walki o wygraną. W 42. minucie znowu
mieli tylko jedno „oczko” straty. Niestety, kilka razy – mając
ku temu niezłe okazje po błędach miejscowych – płocczanie nie
zdołali wyrównać. W końcówce meczu ekipa Larsa Walthera starała
się grać bardzo twardo w defensywie, prowokując miejscowych do
strat. Udało się o tyle, że dwukrotnie proste błędy popełnił
Grzegorz Tkaczyk. Niestety, gra nafciarzy chwilami była zbyt ostra i
sędziowie zmuszeni byli odsyłać ich na dwie minuty „odpoczynku”.
Grając w osłabieniu aż przez sześć z ostatnich dziesięciu minut
Orlen Wisła straciła szansę na wygraną lub przynajmniej remis,
który dałby dogrywkę.
Podopieczni trenera
Larsa Walthera rozegrali najlepsze w tym sezonie spotkanie przeciwko
swoim odwiecznym rywalom z Kielc. W drugiej połowie świetnie w
płockiej bramce spisywał się Morten Seier. Bardzo dobrze (mimo
przestrzelonego rzutu karnego) zagrał Christian Spanne. Jak zawsze
waleczny był Michał Kubisztal, kilka akcji skutecznymi rzutami
wykończył Nikola Eklemović. Zabrakło, niestety, kilku bramek,
które zwyczajowo w każdym meczu zdobywa Adam Wiśniewski (oby jego
kontuzja nie okazała się na tyle poważna, żeby wykluczyć go z
niedzielnego meczu). Niestety, słabiej tym razem wypadł Bostjan
Kavas, który był wyjątkowo nieskuteczny, a w dodatku w pierwszej
fazie spotkania rzadko zauważał grającego na prawym skrzydle
Christiana Spanne.
Niedzielny pojedynek w
Hali Legionów (początek o 17.30) zapowiada się niezwykle
interesująco, a jego końcowy wynik jest sprawą otwartą. Płocczanie na pewno mogą powalczyć o wygraną. Muszą jednak zagrać bardziej uważnie i twardo (ale nie brutalnie) w defensywie i skuteczniej w ataku. Muszą też znaleźć jakiś sposób na rozerwanie defensywy kielczan przy swoim ataku pozycyjnym.
Vive Targi Kielce –
Orlen Wisła Płock 28:25 (16:11)
Vive Targi: Cleverly,
Szmal – Tomczak 3, Jurecki 1, Tkaczyk 6, Olafsson 4, Buntić 5,
Musa 2, Zorman 2, Stojković 3, Jurasik 1, Zaremba, Rosiński,
Grabarczyk 1.
Orlen Wisła: Wichary, Seier –
Kwiatkowski 1, Eklemović 4, Spanne 6, Wiśniewski 1, Kubisztal 5,
Kavas 2, Twardo, Toromanović 2, Backstrom 2, Dobelsek, Paczkowski 1,
Chrapkowski 1, Zołoteńko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz