W
sobotę 12 maja o 17.00 i w niedzielę 13 maja o 17.30 w kieleckiej
Hali Legionów zostaną rozegrane dwa pierwsze mecze finału play-off
PGNiG Superligi piłki ręcznej mężczyzn. Urzędujący mistrz
Polski Orlen Wisła Płock zagra na wyjeździe z pretendentem do
tytułu miejscowymi Vive Targami. Rywalizacja finałowa toczy się do
trzech wygranych meczów. Faworytem nie tylko tych dwóch spotkań,
ale całej finałowej serii są prowadzeni przez byłego selekcjonera
reprezentacji Polski Bogdana Wentę szczypiorniści z Kielc. Piękno
sportu polega jednak między innymi na tym, że nie zawsze wygrywają
faworyci. Najdobitniej świadczy o tym przykład z sezonu 2010/2011,
gdy wszyscy fachowcy zgodnie twierdzili, że finałowa seria zakończy
się 3:0 na korzyść kielczan, tymczasem to ekipa z Płocka wygrała
3:1. Powtórka z historii – mile widziana.
Mistrzowie
i wicemistrzowie Polski w sezonie 2011/2012 spotykali się ze sobą
trzykrotnie. Niestety, za każdym razem górą była ekipa z Kielc. W
ósmej kolejce sezonu zasadniczego PGNiG Superligi pozbawiona sześciu
kontuzjowanych graczy Orlen Wisła przegrała w Orlen Arenie 29:34. W
19. kolejce kolejna potyczka kielcko-płocka została rozegrana w
Hali Legionów. Tym razem miejscowi wygrali czterema bramkami 26:22. Niewątpliwie najbardziej przykre wspomnienia podopiecznych trenera
Larsa Walthera wiążą się z finałem Pucharu Polski. Po fatalnej
końcówce pierwszej połowy nafciarze przegrali 27:36.
– Pierwsza
połowa ostatniego spotkania między naszymi drużynami była bardzo
trudna dla nas – przyznał Nikola Eklemovic, który jako środkowy
rozgrywający będzie odpowiedzialny za kreowanie ofensywnych
poczynań nafciarzy. – Na szczęście każdy nowy mecz to nowy
początek.
Płoccy zawodnicy nie zamierzają składać broni i
liczą na podjęcie walki z faworytem. –
Żeby
myśleć o mistrzostwie, musimy wygrać chociaż jeden mecz w
Kielcach
– stwierdził Marcin Wichary. – Ciężko
powiedzieć, jak te mecze będą wyglądały. Prawdopodobnie każdy z
nich będzie miał inny przebieg i w każdym z nich musimy szukać
swojej szansy. Nie może być jednak tak jak w lidze, że kiedy Vive
odskakuje na te 4-5 bramek to już jest po meczu. Trzeba grać do
samego końca.
O
twardej, nieustępliwej walce myśli również jeden z najmłodszych
zawodników, którzy wystąpią w finałowym cyklu. – Jeśli nawet
uda im się odskoczyć na te dwie, trzy bramki, to cały czas musimy
trzymać kontakt z nimi i starać się utrzymywać wynik bliski
remisu – przyznał Paweł Paczkowski. – Vive nie jest przyzwyczajone,
że ktoś im stawia w lidze opór. Nie możemy dać im się
rozpędzić.
Muhamed
Toromanovic, który do wtorku nie miał pewności, czy zagra w
Kielcach (w trzecim meczu półfinałowym z MMTS w Kwidzynie został
ukarany czerwoną kartką, ale Komisarz Ligi Bogusław Trojan nie
zawiesił go na mecze finałowe), uważa, że Orlen Wisła nie będzie
faworytem. – Nie
mamy nic do stracenia. Będzie dobrze, jak uda nam się wygrać
chociaż raz w Kielcach. Cała presja spoczywa na nich. To oni są
wielkim faworytem tego finału. Mają przewagę własnego parkietu,
więc zobaczymy, jak to się wszystko potoczy. Jeśli się nam nie
uda, nie będzie to katastrofą. Zupełnie inne nastroje będą w
Kielcach, jeśli to im podwinie się noga – przyznał „Tore”.
– Dużo zależy
od postawy bramkarzy. Jeśli Wichciu będzie miał dobry dzień, a my
nie będziemy tak obijać Szmala, jak w ostatnim meczu, w którym
miał ponad dwadzieścia obron, powinni mieć spore problemy, żeby
nas pokonać.
Kluczem
do tytułu mistrza Polski niewątpliwie będzie perfekcyjna gra w
defensywie, wsparta przez dobrze spisujących się bramkarzy.
Niezwykle ważny będzie jednak również sposób rozgrywania akcji –
po błędach przeciwników należy jak najszybciej biegać do
kontrataków i starać się wykańczać je skutecznie. W ataku
pozycyjnym zaś należy grac do pewnych sytuacji rzutowych. Ale nie
za długo, by sędziowie nie zaczęli pokazywać gry pasywnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz