– To był nasz siódmy mecz na wiosnę. A Bogdanka to najlepsza drużyna z jaką przyszło nam się zmierzyć w tej części sezonu – komplementował rywali trener Libor Pala na konferencji prasowej po sobotnim spotkaniu na stadionie im. Kazimierza Górskiego w Płocku. – Udało nam się jednak wypełnić przedmeczowe założenia taktyczne i dzięki temu wygraliśmy bardzo ważne spotkanie. Jeżeli płocczanie utrzymają równie wysoki poziom do końca sezonu, ich szanse na utrzymanie się w gronie pierwszoligowców będą bardzo wysokie.
O ile w przegranym meczu z Dolcanem Ząbki prawdziwym utrapieniem dla płockich obrońców był Maciej Tataj, tak w konfrontacji z Bogdanką defensywa Wisły miała mnóstwo kłopotów z powstrzymaniem Wojciecha Łuczaka. To właśnie ten zawodnik już w siódmej minucie sprawdził czujność płockiego bramkarza. Na szczęście Krzysztof Kamiński nie dał się zaskoczyć.
Płocczanie odpowiedzieli strzałem z dystansu Łukasza Nadolskiego, ale Sergiusz Prusak w bramce po przeciwnej stronie boiska również okazał się czujny. Jednak już w dziesiątej minucie golkiper przyjezdnych musiał wyciągać piłkę z siatki. Zaczęło się od dogrania piłki z prawej strony przez Łukasza Sekulskiego. Wprawdzie Mosart Alves z kilkunastu metrów trafił w słupek, ale Kamil Biliński (na zdjęciu) doskonale wyczuł sytuację i jego dobitka była już bezbłędna.
Płocczanie tym razem nie zamierzali czekać na ruch rywali, ale poszli za ciosem, dzięki czemu na kolejnego gola trzeba było czekać tylko pięć minut. Po raz kolejny z prawej strony dośrodkowywał Łukasz Sekulski. Tym razem tak precyzyjnie, że Ricardinho tylko wyskoczył i przyłożył głowę. Piłka wylądowała w siatce, a trybuny ogarnęła w pełni uzasadniona radość.
Zapewne byłaby ona jeszcze większa, gdyby w 36. minucie po kolejnej świetnej centrze Łukasza Sekulskiego Mosart Alves nie przeniósł piłki nad poprzeczką. Niestety, w ostatniej minucie pierwszej połowy najbardziej aktywny w zespole z Bogdanki Wojciech Łuczak znalazł w końcu sposób na pokonanie Krzysztofa Kamińskiego, dzięki czemu goście mogli schodzić na przerwę z nadzieją na poprawę wyniku po zmianie stron.
W drugiej połowie nie działo się na placu aż tak wiele jak w pierwszej, co nie oznacza – bynajmniej – że było nudno. W 62. minucie zakotłowało się w polu karnym gości, kiedy po rzucie wolnym egzekwowanym przez Piotra Petasza piłka trafiła w jednego z gości. Tak samo stało się, kiedy dobijać próbował Kamil Biliński. Kiedy okazję do oddania strzału miał jeszcze stojący na skraju pola karnego Ricardonho, zdecydował się na techniczne uderzenie tuż pod poprzeczkę. Niestety, do szczęścia zabrakło mu kilkunastu centymetrów.
Goście za wszelką cenę dążyli do wyrównania, ale Wisła broniła się bardzo mądrze, czekając jednocześnie na okazję do kontrataku. Okazało się, że pomogli im w tym gracze z Łęcznej. W 83. minucie Wojciech Łuczak tak bardzo skupił się na sile strzału z rzutu wolnego, że nie pomyślał o technice. Trafił prosto w mur, a płocczanie natychmiast ruszyli do przodu. Akcję sfinalizował Kamil Biliński, który minął dwóch obrońców Bogdanki, obiegł bramkarza i celnym strzałem z niemal zerowego kąta ustalił wynik meczu.
Jeżeli Wisła grać będzie do końca sezonu z takim zaangażowaniem i z taką skutecznością jak w spotkaniu z rewelacją wiosennej części sezonu 2011/2012, powinna dostarczyć swoim kibicom wielu pozytywnych emocji. Ale co najważniejsze – nie powinna mieć większych kłopotów z zachowaniem statusu pierwszoligowca.
Wisła Płock – Bogdanka Łęczna 3:1 (2:1)
Bramki: Biliński 2 (10. i 83.) i Ricardinho (15.) dla Wisły oraz Łuczak (45.) dla Bogdanki
Wisła: Kamiński – Jakubowski, Wyczałkowski, Radić, Petasz – Sekulski (75. Jaroń), Nadolski, Zembrowski, Ricardinho (75. Matar) – Mosart, Biliński.
GKS: Prusak – Borovićanin, Sołdecki, Magdoń, Pielorz – Bartoszewicz, Nikitović (67. Paluchowski), Łuczak, Renusz, Hermann (46. Kuciak, 87. Tomasiak) – Peśir.
Żółte kartki: Sekulski (Wisła) oraz Hermann, Renusz i Magdoń (Bogdanka)
Czerwona kartka: Renusz (druga żółta) 89. min.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz