Przez trzy kwadranse meczu z Azotami Puławy kibice byli przekonani, że drużyna prowadzona przez trenera Larsa Walthera odniesie wysokie, przekonujące zwycięstwo. Tymczasem nafciarzom po raz kolejny zdarzył się katastrofalny przestój. Tym razem ich gra załamała się w 46. minucie. Chociaż płocczanie w tym momencie prowadzili różnicą ośmiu bramek, w końcówce zaczęli drżeć o końcowy rezultat. Na szczęście w bramce mieli niezawodnego Marcina Wicharego (na zdjęciu), który udowodnił, że jego dobra gra w mistrzostwach Europy nie była dziełem przypadku. W zespole gospodarzy zadebiutował pozyskany niedawno Kenneth Olsen. Jego występ należy ocenić pozytywnie.
Podczas zorganizowanej w czwartek konferencji prasowej trener Lars Walther, prezes Andrzej Miszczyński i występujący w imieniu zawodników Nikola Eklemović zapowiadali, że w decydującej części sezonu płoccy szczypiorniści będą w każdym meczu maksymalnie skoncentrowani od pierwszej do ostatniej minuty. A na efektownej wygranej z Azotami zależało płocczanom szczególnie mocno, bo przecież w pierwszej rundzie sezonu 2011/2012 zremisowali w Puławach 19:19. Chcieli więc udowodnić trenerowi Marcinowi Kurowskiemu i jego podopiecznym, że są od nich zdecydowanie lepsi. I przez większość sobotniego pojedynku w Orlen Arenie wydawało się, że płocczanie powinni spokojnie zrealizować swoje plany.
Orlen Wisła Płock – Azoty Puławy 25:21 (13:8)
Zaczęło się od szybko wywalczonej trzybramkowej przewagi Orlen Wisły, którą gospodarze w kolejnych minutach pierwszej połowy systematycznie powiększali. Doskonale spisujący się w defensywie Adam Twardo i Zbigniew Kwiatkowski spokojnie rozbijali ataki puławian. A jeśli nawet gościom udało się dojść do sytuacji rzutowej, na drodze do ich szczęścia stawał Marcin Wichary.
Nic dziwnego, że po kwadransie miejscowi prowadzili już różnicą sześciu bramek. Niestety, w pewnym momencie w ich szeregi wkradło się lekkie rozprężenie, co skrzętnie wykorzystali przyjezdni, zmniejszając swoje straty. Trener Lars Walther zareagował błyskawicznie, prosząc o regulaminową przerwę w grze. Efekt był taki, że końcówka pierwszej odsłony ponownie należała do miejscowych. Najwięcej braw w tym czasie zebrał Kamil Syprzak, który wyprowadził kontrę, kończąc ją celnym rzutem z dziewięciu metrów.
Po zmianie stron na placu gry pojawił się Kenneth Olsen. I w 38. minucie mógł cieszyć się ze swej pierwszej bramki w nowym klubie. Co ciekawe, pokonał Macieja Stęczniewskiego w bramce gości rzutem z dziewięciu metrów, dublując w tym momencie pozycję środkowego rozgrywającego. Później trafił również z lewego skrzydła, popisując się efektownym lobem nad głową mierzącego ponad 200 centymetrów golkipera.
Efektowne gole lewoskrzydłowego pozyskanego kilka dni temu, bramki zdobyte z koła przez Muhameda Toromanovicia, świetne asysty Nikoli Eklemovicia oraz totalna niemoc Azotów w ofensywie i prowadzenie ośmioma oczkami kwadrans przed końcową syreną – to wszystko sprawiło, że nafciarze zbyt szybko uwierzyli w swoje zwycięstwo.
Przyjezdni tymczasem chcieli powalczyć o jak najniższą porażkę. Kiedy jednak zdołali zredukować swój przewagę Orlen Wisły do dwóch goli, uwierzyli, że są w stanie sprawić niespodziankę. Nie zrobili tego, bo Za faul w środku pola na Kavasie niespełna 120 sekund przed końcową syreną na karę dwóch minut powędrował Paweł Grzelak z Puław i w zasadzie było jasne, że goście nie odrobią już straty. Niestety znów jednak mieli okazję po kolejnej stracie piłki przez nafciarzy, ale Marcin Wichary w bramce naprawił błąd kolegów z pola. Popularny "Wichura" zapewne długo jeszcze będzie się pojawiał w sennych koszmarach graczom z Puław, a przede wszystkim Dmitrijowi Afanasjewowi. Wynik ustalił rzucając ostatnią bramkę meczu Zbigniew Kwiatkowski.
- Mój zespół przespał pierwsze trzydzieści minut, nie było żadnego wykluczenia, a tak w piłkę ręczną się nie wygra - powiedział po meczu niezadowolony, ale pogodzony z porażką w Płocku trener Azotów Marcin Kurowski. - Gorące głowy nie pozwoliły nam w końcówce wykorzystać nadarzającej się okazji sprawienia niespodzianki. Zresztą płocki zespół uzyskał zbyt dużą przewagę, by ją można było odrobić - dodał trener gości.
- Jestem zadowolony z dwóch punktów, z postawy Marcina Wicharego i defensywy, ale z niczego poza tym, a szczególnie z gry sześciu na pięciu - sam skrytykował postawę swoich podopiecznych trener nafciarzy Lars Walther. - Popełniliśmy trzydzieści błędów technicznych, tak to wygląda piłka ręczna kobiet. Błędy te wzięły się z przemotywowania zawodników. Najważniejsze jednak, że zdobyliśmy dwa punkty i jesteśmy na naszej drodze do osiągnięcia wyznaczonych celów.
Już w czwartek podopiecznych trenera Larsa Walthera czeka niezwykle ważny wyjazdowy mecz z HCM Constanta w Lidze Mistrzów. Jeśli płocczanie chcą w tym meczu zdobyć co najmniej jeden punkt, muszą być maksymalnie skoncentrowani od pierwszej do ostatniej minuty. Jeśli nie będą o tym pamiętać, muszą liczyć się z tym, że Rumuni nie dadzą sobie odebrać zwycięstwa we własnej hali.
Orlen Wisła Płock – Azoty Puławy 25:21 (13:8)
Sędziowali: Grzegorz Wojtyczka i Robert Krawczyk
Orlen Wisła: Wichary – Eklemović 3, Kwiatkowski 1, Spanne 4, Wiśniewski 1, Kubisztal 2, Syprzak 4, Kavas 1, Twardo 1, Paczkowski 2, Zołoteńko 1, Dobelsek, Toromanović 2, Olsen 3.
Azoty: Stęczniewski – Bałwas 3, Płaczkowski, Kus, Zinczuk 2, Szyba 4, Masłowski 4, Gowin 1, Tylutki, Afanasjew 4, Łyżwa 2, Grzelak 1.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz