Fot. Dominik Dziecinny/SPR Wisła Płock |
Piłkarze ręczni Orlen Wisły we własnej hali odnieśli wygraną ze Stalą Mielec. Postawa gospodarzy pozostawiała jednak wiele do życzenia. Tylko jednemu z płockich graczy trudno byłoby cokolwiek zarzucić. – Jestem bardzo zadowolony z dzisiejszej gry Kamila Syprzaka, która była naprawdę bardzo dobra. Niestety, wszystko pozostałe było złe. Jestem niezadowolony z naszej obrony, która grała zbyt statycznie. Urlop już się skończył, a przed nami ciężkie spotkania – mówił po meczu na konferencji prasowej trener nafciarzy Lars Walther.
Początek meczu należał do gospodarzy, którzy utrzymywali dwu-, a chwilami nawet trzybramkową przewagę. Niestety, po pierwszym kwadransie coś się w grze płockiego zespołu zacięło. Z zimną krwią wykorzystali to przyjezdni, którzy zdołali wypracować sobie niewielką zaliczkę bramkową. Po 20 minutach gry prowadzili już nawet różnicą trzech oczek. Na szczęście końcówka pierwszej połowy należała do podopiecznych trenera Larsa Walthera, którzy w ciągu ośmiu minut zdobyli sześć bramek, tracąc w tym czasie tylko dwie. Dzięki temu to gospodarze schodzili na przerwę z jednobramkową zaliczką.
Losy meczu rozstrzygnęły się między 31. a 38. minutą. W tym czasie miejscowi zdołali wyjść na prowadzenie 25:20. – Mądrość i doświadczenie Wisły w pewnym momencie przechyliła szalę na jej korzyść. Płocczanie odskoczyli na pięć bramek i w zasadzie było to nie do odrobienia – podsumował ten fragment gry Ryszard Skutnik, trener mieleckiej Stali.
Szkoleniowiec przyjezdnych nie dodał jednak, że gospodarze mecz z jego podopiecznymi próbowali wygrać na stojąco. Gra w defensywie daleka była nie tyle od doskonałości, co chociażby od przyzwoitości. Kontrataki zbyt często kończyły się rzutami w bramkarza lub obok bramki. Sporo było błędów technicznych podczas konstruowania ataków pozycyjnych. No i tradycyjnie już piętą achillesową nafciarzy okazały się rzuty karne. Na szczęście sędziowie tym razem nie podyktowali ich zbyt wielu, więc i wstyd był nieco mniejszy, ale Christian Spanne i Joakibm Backstrom i tak mają się czego wstydzić.
Norweski prawoskrzydłowy nafciarzy to zawodnik, którego po meczu ze Stalą oceniać najtrudniej. Bo z jednej strony zasłużył na pochwałę za zdobycie ośmiu bramek, z drugiej jednak wypadałoby go zganić za kilka niewykorzystanych okazji, a przede wszystkim za fatalne zachowanie przy rzutach karnych.
Po raz drugi świetne spotkanie rozegrał za to Kamil Syprzak, któremu debiut w reprezentacji Polski wyraźnie dodał skrzydeł. Trener Lars Walther, chcąc oszczędzić Muhameda Toromanovicia na mecz z HSV Hamburg, zdecydował się, że Sypa spędzi na parkiecie cały mecz. I swojej decyzji na pewno nie żałował. – Nie mogliśmy zatrzymać wielkoluda Syprzaka, który przy tej przewadze wzrostu grał bardzo dobrze. Tak grającego go jeszcze nie widziałem. Dobrze się ustawiał, dobrze współpracowali z nim rozgrywający i rzucił nam za dużo bramek – komplementował płockiego kołowego trener Stali Ryszard Skutnik. – Ten młody gracz powinien się rozwijać. Oby grał tak dalej.
Pozostali gracze Orlen Wisły powinni zaś mocno się zastanowić, czy grając w PGNiG Superlidze w „chodzonego” nie ryzykują utraty kolejnych punktów, a nade wszystko, czy nie boją się, że kibice zaczną się od nich odwracać.
Orlen Wisła Płock – Stal Mielec 34:31 (18:17)
Orlen Wisła: Wichary, Seier – Kwiatkowski, Eklemović 1, Spanne 8, Wiśniewski 5, M. Kubisztal 3, Kawas 4, Syprzak 7, Paczkowski 2, Zołoteńko 3, Backstrom 1.
Stal: Wolański, Kiepulski – Janyst 4, Sobut 7, Szpera 6, D. Kubisztal 4, Gawęcki 3, Gliński, Chodara 1, Basiak 1, Jędrzejewski 1, Babicz 3, Wilk 1.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz