Chyba tylko najbardziej niepoprawni optymiści mogli mieć nadzieję, że piłkarze ręczni z Płocka będą w stanie skutecznie przeciwstawić się grającym we własnej hali mistrzom Niemiec. Drużyna HSV wygrała różnicą dziewięciu bramek, a zwycięstwo nie było zagrożone nawet przez chwilę. Jedną z głównych przyczyn wysokiej porażki podopiecznych trenera Larsa Walthera była porażająca nieskuteczność. Klasą dla siebie byli jedynie płoccy kibice, których w Hamburgu pojawiło się około trzystu.
Nie minęła minuta gry, kiedy gospodarze stanęli przed szansą zdobycia gola. Duńscy sędziowie wskazali bowiem na siódmy metr od bramki Marcina Wicharego (na zdjęciu), dyktując rzut karny za obronę w kole. „Wichura” wprawił w osłupienie miejscowych kibiców, radząc sobie z rzutem nieomylnego w takich przypadkach Hansa Lindberga. Trzy minuty później Dana Beutlera pokonał Muhamed Toromanović i nafciarze objęli prowadzenie 1:0. Niestety, więcej powodów do radości raczej nie było.
Miejscowi błyskawicznie odrobili straty. Bardzo dobrze w pierwszym kwadransie meczu radził sobie Renato Vugrinec. Nie dość, że trzykrotnie zaskoczył Marcina Wicharego rzutami z prawej połówki, to w dodatku świetnie rozprowadzał piłkę do swoich partnerów.
Płocczanie parę razy z dobrej strony pokazali się w defensywie. Agresywnie wychodząc do swoich przeciwników, odcinali ich od podań. Niestety, chociaż zdarzyło się kilka przechwytów, niewiele z tego wynikało, bo wykończenie kontrataków pozostawiało wiele do życzenia.
Dzięki temu Niemcy wypracowali sobie czterobramkową przewagę, którą spokojnie utrzymali do końca pierwszej połowy meczu. Po zmianie stron obraz gry zmienił się nieznacznie. Adam Wiśniewski, który wszedł w miejsce Joakima Bacstroma, kilka razy zdołał skutecznie wykończyć kontratak, raz udało się to również Christianowi Spanne. Pozostali płocczanie jednak z tym elementem nie byli sobie w stanie poradzić.
Bardzo kiepsko wyglądała też druga linia Orlen Wisły. Michał Kubisztal tym razem wyraźnie nie miał swojego dnia, podobnie jak Bostjan Kawas. I szczerze mówiąc, to chyba jedyny plus meczu w Hamburgu. Bo trener Lars Walther, widząc wyjątkową nieporadność „Bosa”, dał pograć Pawłowi Paczkowskiemu. Ten odwdzięczył się trzema bramkami i kilkoma ciekawymi zagraniami. Ponad pół godziny, jakie młody rozgrywający nafciarzy spędził na parkiecie w Hamburgu to dla niego bezcenne doświadczenie, które powinno procentować w przyszłości. Niewykluczone, że już w konfrontacji z Cimosem Koper (sobota 3 grudnia).
To samo zresztą można powiedzieć o Kamilu Syprzaku, który w jednej z akcji pokazał, że umie sobie radzić nawet ze swoim idolem Igorem Vori. Właśnie występując przeciwko tej klasy graczom „Sypa” ma szansę stać się jednym z najlepszych kołowych w Polsce.
Nafciarze w Hamburgu przegrali wysoko, ale trudno byłoby spodziewać się tam innego rezultatu. Teraz najważniejsze będzie, aby nie rozpamiętywać zbyt długo tej przegranej, ale szybko pozbierać się i walczyć o kolejne punkty. Bo awans do fazy TOP 16 wciąż jest realny. Po sześciu kolejkach spotkań Orlen Wisła ma wprawdzie zaledwie cztery punkty (dwie wygrane i cztery porażki), ale zajmuje czwarte miejsce w tabeli grupy C. Prowadzi z kompletem punktów HSV Hamburg. Na drugim miejscu, z ośmioma punktami, jest Cimos Koper. Metalurg Skopje, który uzbierał siedem oczek, zajmuje trzecie miejsce w tabeli. Za Orlen Wisłą są: Sankt Petersburg HC (3 punkty) i HCM Constanta (2).
HSV Hamburg – Orlen Wisła Płock 34:25 (14:10)
Sędziowali: Per Olesen i Lars Ejby Pedersen (Dania)
HSV: Beutler – Schroeder 2, Duvnjak 4, Vori 2, B. Gille, Hens 3, Lindberg 7, Vugrinec 3, Flohr 6, Lacković 4, Lijewski 2, G. Gille 1.
Orlen Wisła: Wichary, Seier – Kwiatkowski, Backstrom 2, Eklemović 3, Spanne 3, Kubisztal, Kawas, Zołoteńko 2, Toromanović 2, Chrapkowski 3, Paczkowski 3, Syprzak 3, Wiśniewski 4.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz