Po trzech minutach drugiej połowy wyjazdowego spotkania z mistrzami Macedonii nafciarze przegrywali już dziewięcioma bramkami. Zerwali się jednak do niesamowitej pogoni, dzięki której omal nie doprowadzili do remisu. Niestety, w kluczowych momentach spotkania zabrakło im nieco szczęścia i odrobinę zimnej krwi. Płocczanie przegrali czterema bramkami, ale mimo porażki zasłużyli na słowa uznania. - Prosiłem swoich graczy, by walczyli do końca, bo w Lidze Mistrzów, która potrwa aż do lutego nawet jedna bramka może mieć kluczowe znaczenie dla awansu do TOP 16 – mówił po przegranej w Płocku trener St. Petersburga Dmitrij Torgowanow. W Skopje podopieczni trenera Larsa Walthera zagrali tak, jakby odbyli długą i szczerą rozmowę z rosyjskim szkoleniowcem.
Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando miejscowych, którzy kilka minut przed końcem tej części gry prowadzili różnicą pięciu bramek. Płocczanie mieli piłkę i mogli zniwelować tę przewagę. Zamiast tego jednak pozwolili sobie strzelić jeszcze dwa gole, dzięki czemu miejscowi schodzili na przerwę, prowadząc 17:10.
Kilka minut po zmianie stron było już 19:10 i wydawało się, że losy meczu są praktycznie przesądzone. Okazało się jednak, że oba zespoły nagle przeszły totalną metamorfozę. Cztery kolejne gole zdobyli nafciarze, którzy nagle zaczęli wierzyć w możliwość wywiezienia z Macedonii korzystnego dla siebie rezultatu. Gracze Metalurga zaczęli popełniać proste błędy w ofensywie, bezwzględnie wykorzystywane przez płocczan. Orlen Wisła potrafiła zdobywać bramki nawet grając w osłabieniu.
W 53. minucie było już tylko 24:23 i wydawało się, że każdy scenariusz jest jeszcze możliwy. Niestety, od stanu 25:24 miejscowi zdobyli cztery kolejne gole i w tym momencie stało się jasne, że nie pozwolą wyrwać sobie zwycięstwa. W kluczowych momentach płocczanie zbyt szybko chcieli doprowadzić do wyrównania, zamiast grać spokojnie do pewnej piłki i rzucać z przygotowanych pozycji. Wykreowali na bohatera Darko Stanicia, chociaż bramkarz miejscowych wcale nie rozegrał rewelacyjnych zawodów.
Zawodnicy Orlen Wisły doskonale zdawali sobie sprawę, że największym atutem gospodarzy w ataku jest Naumce Mojsowski. Niestety, po raz kolejny płocczanie nie byli w stanie powstrzymać najpotężniejszej „armaty” swoich przeciwników. W meczu z Constantą mocno „skaleczył” płocczan Alexandru Stamate. W Koprze katem nafciarzy okazał się Milorad Krivokapić. Tym razem zaś drużyna prowadzona przez trenera Larsa Walthera nie była w stanie poradzić sobie z Maumce Mojsowskim. Dość wymowny jest fakt, że po raz pierwszy jego rzut udało się zablokować dopiero w 27. minucie. Ale wtedy rozgrywający miejscowych miał na swoim koncie już siedem bramek. W drugiej połowie raz popełnił błąd przy rzucie dystansu, a raz trafił z rzutu karnego w poprzeczkę. Do swego wcześniejszego dorobku dołożył jednak kolejnych pięć trafień i cały mecz zakończył z dwunastoma oczkami na koncie.
Brak recepty na doskonałą dyspozycję rzutową Naumce Mojsowskiego nie był jednak jedynym problemem nafciarzy. Podopieczni trenera Larsa Walthera zmarnowali kilka doskonałych okazji. Rzuty karne przestrzelili Christian Spanne i Arkadiusz Miszka. Kontrataków nie wykończyli celnymi rzutami Miszka, Joakim Backstrom i Adam Wiśniewski.
Orlen Wisła rozegrała całkiem przyzwoite spotkanie, które spokojnie mogła wygrać. Niestety, skuteczność tym razem nie była atutem nafciarzy. Jedynym pocieszeniem jest fakt zniwelowania sporej części strat. Trener Lars Walther będzie musiał mocno popracować ze swoimi podopiecznymi nad wykańczaniem akcji ofensywnych, bo już w czwartek 27 października czeka Orlen Wisłę mecz z Vive Targami Kielce. Spotkanie będzie tym trudniejsze, że zabraknie w nim ukaranego odsunięciem od trzech meczów Bostjana Kawasa.
Po raz kolejny Orlen Wisła wraca z wyjazdowego meczu Ligi Mistrzów z pustymi rękami. Niestety, trudno spodziewać się, że zła passa zostanie przełamana w kolejnym spotkaniu na boisku rywala. Następny mecz u siebie nafciarze zagrają 19 listopada z HSV Hamburg, a osiem dni później wyjadą na rewanż z Niemcami. Wywalczenie tam przynajmniej jednego punktu graniczyć będzie z cudem.
Metalurg Skopje – Orlen Wisła Płock 31:27 (17:10)
Sędziowali: Andrei Gousko i Siarhei Repkin z Białorusi.
Metalurg: Stanić, Angelow – Georgiewski 5, Markowić 4, Jonowski, Mirkulowski 3, Alszowski 4, Mojsowski 12, Rakcewić 2, Kozlina, Lenow, Markowski 1, Dimowski.
Orlen Wisła: Wichary, Seier – Chrapkowski 4, Miszka 5, Eklemović 4, Wiśniewski 2, Kubisztal 4, Kawas 5, Toromanović 1, Spanne 1, Backstrom 1, Kwiatkowski.
Widzów 5500.
Pozostałe wyniki grupy C: HC St Petersburg - HCM Constanta 27:25 (14:10); Cimos Koper - HSV Hamburg - Cimos Koper (23.10).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz