Siódmej w tym sezonie porażki doznali piłkarze Wisły. Tym razem płocczanie musieli uznać w Bydgoszczy wyższość tamtejszego Zawiszy. Wprawdzie podopieczni czeskiego trenera Libora Pali na boisku lidera pierwszej ligi spisali się zupełnie przyzwoicie, ale nie przełożyło się to, niestety, na jakąkolwiek zdobycz punktową. Wisła pozostała więc w strefie spadkowej, a dystans dzielący ją od czołówki powiększył się. Nafciarze staną przed szansą przełamania swej złej passy w piątek siódmego października, zmierzą się bowiem na własnym boisku z KS Polkowice, jedynym pierwszoligowym zespołem, który w tym sezonie nie wygrał jeszcze żadnego meczu.
Bydgoszczy Wisła zagrała osłabiona brakiem pauzującego za żółte kartki Artura Wyczałkowskiego, rehabilitującego się po operacji Roberta Chwastka, a także narzekającego na drobny uraz Eivinasa Zagurskasa. Trener Libor Pala zdecydował się dać kolejną szansę Edisonowi, w pierwszym składzie pojawił się też wracający po kontuzji Rafał Zembrowski.
Jako pierwszy na listę strzelców próbował wpisać się Michał Ilków-Gołąb, ale Krzysztof Kamiński nie dał się zaskoczyć. Wisła szybko odpowiedziała składną akcją. Kamil Biliński zagrał do Matara Gueye, który oddał piłkę Danielowi. Brazylijczyk wypuścił na wolne pole Patryka Kamińskiego, lecz młody płocki gracz został powstrzymany w polu karnym.
Sytuacja na placu gry była bardzo dynamiczna. Raz atakował Zawisza, chwilę później tym samym odpowiadała Wisła. Obrońcy obu zespołów spisywali się jednak bez zarzutu, a jeśli zdarzało im się dopuścić do strzału, to był on niecelny lub na posterunku byli bramkarze.
Nadeszła jednak 22. minuta spotkania. Płasko zagrana piłka trafiła pod nogi stojącego kilka metrów przed linią pola karnego Arkadiusza Błąda. Pomocnik miejscowych zdecydował się na uderzenie z dystansu, piłka odbiła się od jednego ze stojących w polu karnym zawodników i zmyliła Krzysztofa Kamińskiego.
Goście szybko pozbierali się po stracie gola i szukali okazji do wyrównania, ale i miejscowi nie zamierzali ograniczać się wyłącznie do obrony. Dzięki temu ponad 5,5 tysiąca kibiców oglądało ciekawe widowisko. Mimo kilku bramkowych okazji z obu stron o końca pierwszej połowy wynik nie uległ zmianie.
Po przerwie Zawiszy wystarczyło sześć minut, aby podwyższyć rezultat. Ponownie dał o sobie znać Adrian Błąd. Tym razem pokazał się w roli asystenta, wypuszczając na wolne pole Pawła Zawistowskiego, który nie zmarnował idealnej okazji
.
Płocczanie wciąż szukali możliwości pokonania bramkarza rywali. Udało im się to wreszcie w 79. minucie, gdy Ricardinho wykorzystał świetne podanie Łukasza Sekulskiego. Zdobycie kontaktowego gola dało gościom impuls do kolejnych ataków. Miejscowi jednak bronili się umiejętnie, a kiedy nadarzyła się okazja ku temu, oddalali grę jak najdalej od własnej bramki. W ten sposób zdołali dotrwać do końcowego gwizdka, dzięki czemu dopisali do swego konta kolejne trzy punkty.
Zawisza Bydgoszcz – Wisła Płock 2:1 (1:0)
Bramki: Błąd (22.) i Zawistowski (52.) dla Zawiszy oraz Ricardinho (79.) dla Wisły
Zawisza: Witan – Ilków-Gołąb, Skrzyński (45. Jankowski), Oleksy, Wójcicki – Geworgian (90. Jackiewicz), Ekwueme, Hrymowicz, Masłowski (60. Klofik) – Błąd, Zawistowski
Wisła: K. Kamiński – Jakubowski, Edison, Nadolski, Kursa – Matar, Sielewski (64. Góralski), Zembrowski, P. Kamiński – Daniel (64. Sekulski), Biliński (64. Ricardinho)
Żółte kartki: Geworgian i Ekwueme (Zawisza)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz